Jak dowiedziała się „Rz”, złożono już 29 wniosków na pokrycie kosztów sfinansowania oddłużenia publicznych szpitali. W sumie opiewają one na łączną kwotę ponad 500 mln zł. To prawie połowa środków dostępnych w ramach tzw. planu B. Pieniądze wypłacono czterem nowym spółkom szpitalnym stworzonym na bazie oddłużonych zakładów.
– Przy utrzymaniu obecnej tendencji można się spodziewać, że w ciągu roku wartość wniosków sięgnie ok. 1 mld zł – uważa Jan Dziekański, dyrektor Departamentu Finansowania Strukturalnego i Doradztwa w Banku Gospodarstwa Krajowego. Samorządy nie dostają pieniędzy jak przy wcześniejszych oddłużeniach z automatu, lecz muszą przygotować profesjonalny biznesplan, który akceptuje BGK oraz Narodowy Fundusz Zdrowia. Ale nie wszystkim to się opłaca i eksperci od kilku miesięcy apelują o pilne zmiany w zasadach przyznawania rządowej pomocy.
Jak dowiedziała się „Rz”, nad zmianami debatuje teraz zespół pod kierownictwem Jana Krzysztofa Bieleckiego. Chodzi głównie o poszerzenie zakresu pomocy finansowej o inne rodzaje zobowiązań związanych z prowadzeniem szpitali.
Plan B był reakcją na zawetowanie przez prezydenta ustawy zmuszającej publiczne szpitale i przychodnie do komercjalizacji. Początkowo na pomoc dla nowych szpitalnych spółek planowano 2,7 mld zł, co jest zbliżone do łącznej kwoty zobowiązań publicznoprawnych szpitali publicznych, potem budżet ścięto do ok. 1,1 mld zł. Resort zdrowia twierdzi, że programem zainteresowanych jest około 100 szpitali. Ale z naszych ustaleń wynika, że część samorządów wycofała się z udziału w projekcie.
Samorząd, który chce założyć spółkę szpitalną. musi wpierw oddłużyć publiczny zakład. Zwracane są mu tylko środki wydane na spłatę długów publicznoprawnych, np. wobec ZUS. Najwięcej wniosków o dofinansowanie oddłużenia z planu B złożono na Dolnym Śląsku. Dzięki temu, by otrzymać 1 zł rządowej pomocy, samorządy muszą wyłożyć tam ok. 1,7 zł, podczas gdy na Podlasiu blisko 6 zł.