Zdaniem Ministerstwa Gospodarki spółki te będą stanowiły antidotum na zbyt wolny proces przekształcania skomercjalizowanych i prywatyzowanych przedsiębiorstw, ale także na skutki upadłości wielu firm. Ważną rolę w tej prywatyzacji mogą odegrać jednostki samorządowe.
Ministerstwo przygotowało w tej sprawie projekt nowelizacji [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=6EAC2079B8EF17CC5D613DD0FA3E7D18?id=167147]ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych (DzU z 2002 r. nr 171, poz. 1397 ze zm.)[/link]. Przewiduje on, że podstawowym warunkiem utworzenia takiej spółki jest objęcie co najmniej 33 proc. akcji lub udziałów przez pracowników (w razie upadłości co najmniej 30 proc.) w jednoosobowej spółce Skarbu Państwa lub prywatyzowanym przedsiębiorstwie państwowym. Pozostałe części mogą obejmować rolnicy, rybacy lub osoby fizyczne, które świadczą na rzecz tych firm usługi.
Ministerstwo Gospodarki liczy jednak przede wszystkim na jednostki samorządowe, ponieważ dla większości istniejących jeszcze przedsiębiorstw państwowych (około 250) organem założycielskim pozostają wojewodowie, a zatem odgrywają one lokalną rolę, wykonując niejednokrotnie zadania publiczne, np. PKS, firmy budownictwa drogowego, remontowe, ochrony środowiska.
Zdaniem Marka Wójcika, eksperta samorządowego i dyrektora biura Związku Powiatów Polskich, zmiana będzie dotyczyć w praktyce przede wszystkim upadających spółek i przedsiębiorstw. – Jeżeli rząd nie wywiąże się z umowy z województwami i regionalne spółki PKP znajdą się na skraju bankructwa, to pracownicy mogliby objąć w nich udziały. Warto wiedzieć, że 61 proc. ogółu przewozów pasażerskich należy do spółek regionalnych. Tego nie można lekceważyć – wskazuje.
[srodtytul]Koło ratunkowe dla upadających[/srodtytul]