Dane nie pozostawiają wątpliwości. Tylko w I półroczu NFZ wszczął w szpitalach ponad 2 tys. kontroli, przeprowadzono też 3,5 tys. wizytacji. To rekord, zważywszy, że w całym 2011 r. kontroli było 2,6 tys. W wyniku stwierdzonych nieprawidłowości lecznice musiały tylko do końca marca 2012 r. zwrócić do NFZ 14,5 mln zł.
Skąd ta nadzywczajna aktywność NFZ?
– Każda placówka mająca podpisaną umowę z NFZ może się spodziewać kontroli. Jeśli wartość kontraktów rośnie – z 30 mld zł w 2004 r. do 64 mld zł w tym roku – to i kontroli przybywa. Pieniądze na zdrowie muszą być wydawane racjonalnie, zgodnie z przeznaczeniem, czyli interesem pacjenta – odpowiada Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy centrali NFZ.
Na szpitale padł strach. – Nigdy jeszcze tak nie było. NFZ szuka oszczędności. U nas od kilku miesięcy stale kontroluje programy lekowe. A zapisy rozporządzenia ministra zdrowia regulujące te programy są tak skonstruowane, że trudno spełnić ich warunki. Na przykład osoby cierpiące na chorobę Leśniowskiego-Cronha (choroba jelita) i potrzebujące odpowiedniego leczenia oraz refundacji leków nie mają tak niskiej wagi, jakiej wymagają przepisy – tłumaczy anonimowo lekarz jednego z dużych szpitali na Pomorzu.
Dyrektorzy szpitali boją się wypowiadać oficjalnie, by wylewane publicznie żale nie sprowadziły kolejnych kontroli. Przyznają jednak, że NFZ sankcje finansowe nakłada najczęściej za to, że historie chorób są prowadzone niezgodnie z przepisami rozporządzenia o dokumentacji medycznej. W lipcu mazowiecki oddział NFZ nakazał zwrócić jednemu z warszawskich szpitali 650 tys. zł, bo personel medyczny nie numerował dokumentacji i wyniki badań były niewłaściwe podpięte.