Zamrażanie gruntów pod inwestycje to powszechna praktyka samorządów. Ich właściciele niby mają majątek, ale nie mogą nim swobodnie dysponować.
Zamrożona własność
Do spółki z o.o. Invest Glob należy działka o pow. 1,5 ha przy ul. Połczyńskiej w Warszawie. Jest warta 20 mln zł.
– W latach 90. miasto postanowiło przeznaczyć ją w studium pod drogę – mów Artur Jastrzębski, wiceprezes spółki. – Drogi jak nie było, tak nie ma. Na działce nie mogę zaś nic zbudować. Miasto blokuje nam wydanie warunków zabudowy – mówi. – Skoro tak zależy mu na naszej nieruchomości, to niech ją od nas kupi albo da w zamian inną. Ale nie chce. Gdyby działka była objęta miejscowym planem, to mielibyśmy roszczenie o jej wykup, zamianę lub o odszkodowanie, a tak nie mamy nic.
Problem jest doskonale znany adwokatowi Romanowi Nowosielskiemu.
– Długoterminowe rezerwowanie gruntów dotyczy nie tylko studiów, ale i miejscowych planów – twierdzi. – Rozumiem, że miasta mają wizje swojego rozwoju, ale nie mogą ich realizować nadmiernym kosztem swoich mieszkańców.