– Nie zawsze jest to rewitalizacja z prawdziwego zdarzenia – wyjaśnia Paweł Orłowski. – Często ogranicza się do remontów. Tymczasem jej rola jest znacznie większa niż poprawienie stanu technicznego budynków. Ma także poprawić jakość życia mieszkańców. Powinna więc objąć zarówno remonty i modernizację obiektów, jak i działania społeczne, np. budowę ścieżek rowerowych, świetlic etc. Celem rewitalizacji jest ponadto stworzenie nowych miejsc pracy oraz zagospodarowanie terenów zniszczonych przez przemysł czy terenów opuszczonych przez wojsko. Dlatego też ministerstwo chce w definicji rewitalizacji położyć nacisk na jej aspekty społeczne i gospodarcze.
Projekt będzie także przewidywał, że tak jak obecnie, podstawą jej przeprowadzenia stanie się uprzednio przygotowany program.
– Dokładnie określimy jego niezbędne elementy – tłumaczy wiceminister Orłowski. Chodzi o to, by uniknąć częstej dziś sytuacji, że miasta przygotowują programy tylko po to, by uzyskać unijne środki na remonty.
Krok do przodu
Pomysł podoba się Krzysztofowi Lewandowskiemu, wiceprezydentowi Zabrza.
– Potrzeby są olbrzymie – mówi. – W tej chwili przymierzamy się do rewitalizacji całego osiedla, na którym znajdują się dawne mieszkania zakładowe huty. Zabrze odkupiło je od prywatnego właściciela, który przed laty nabył je razem z lokatorami za złotówkę. Jego stan – tłumaczy wiceprezydent Lewanowski – nie jest najlepszy. Poza tym chcemy zaktywizować ludzi mieszkających na tym osiedlu. Przez lata huta dbała o wczasy, szkoły, przedszkola, to się już dawno skończyło. Wielu ludzi nie może się odnaleźć w nowej rzeczywistości.
Według Instytutu Rozwoju Miast zdegradowanych jest obecnie 20 proc. obszarów miejskich, zamieszkiwanych przez 2,5 mln ludzi.