Chodzi mi głównie o sytuacje, w których radny ponosi odpowiedzialność przed wyborcami za swoje działania i niezrealizowane obietnice przedwyborcze. Musimy przecież pamiętać, że niezadowoleni z działalności konkretnego radnego wyborcy mogą doprowadzić do przedterminowego wygaśnięcia jego mandatu w drodze referendum. Oczywiście, chcąc ukarać w ten sposób danego radnego, muszą zgodzić się na to, że także mandaty pozostałych radnych wygasną.
Radny ma obowiązki: utrzymywania stałej więzi z wyborcami oraz udziału w pracach rady gminy i jej komisji, a także innych instytucji samorządowych, do których został wybrany lub desygnowany. Są to z pewnością cechy mandatu imperatywnego, jednak jedyną sankcją (poza wcześniej przeze mnie przedstawioną) wobec radnych niestosujących się do powyższych nakazów będzie niewybranie ich na następną kadencję oraz dezaprobata społeczna. Pragnę tu przypomnieć, że kontrowersje wokół określenia statusu prawnego radnego jako wykonującego mandat wolny pojawiły się już w 1998 r. w momencie tworzenia ustawy o samorządzie województwa. Senat RP w uchwale z 23 maja 1998 r. zaproponował mianowicie poprawkę do powyższej ustawy, która miała polegać na wykreśleniu z art. 23 ust. 1 wyrazów: „Radny nie jest związany instrukcjami wyborców", co w konsekwencji miało doprowadzić do zniesienia tzw. mandatu wolnego radnego wojewódzkiego.