Tłem sprawy stała się śmierć nienarodzonego dziecka Z tego powodu nie podajemy nazwy miejscowości, w której się zdarzyła. Do tragedii doszło na oddziale położniczo-ginekologicznym szpitala podczas dyżuru Witolda B. (dane zmienione), zastępcy ordynatora oddziału. Z wyjaśnień lekarza i ówczesnego dyrektora szpitala wynikało, że u dziecka pacjentki przyjętej do szpitala w 30. tygodniu ciąży nastąpił zanik tętna. Dziecka nie udało się uratować.
Prokuratura Regionalna w Rzeszowie wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia błędu medycznego popełnionego przez zespół dyżurujących tego dnia lekarzy i położnych. Dyrektor szpitala wystąpił także do Rady Miasta o wyrażenie zgody na zmianę warunków pracy radnego-lekarza (wypowiedzenie zmieniające). Ze starszego asystenta na oddziale położniczo-ginekologicznym miał się stać starszym asystentem w poradni ginekologicznej. Wobec tego, że na dyżurze doszło do zgonu nienarodzonego dziecka, należało podjąć taką decyzję – twierdził dyrektor szpitala.
Radni chcieli się dowiedzieć, dlaczego dyrektor nie wyciągnął konsekwencji wobec innych lekarzy, którzy mieli kontakt z pacjentką. Lekarza Witolda B. wezwano do niej, gdy dziecko już nie żyło.
Rada Miasta nie wyraziła zgody na zmianę warunków pracy Witolda B. W uzasadnieniu uchwały stwierdziła, że jego pracodawca nie wskazał na żadne uchybienia czy winę lekarza za śmierć nienarodzonego dziecka, poza tym że w tym dniu był w szpitalu i był odpowiedzialny za personel oddziału.
Dyrektor szpitala zaskarżył uchwałę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie. Przyczyną wypowiedzenia zmieniającego nie są zdarzenia związane z wykonywaniem mandatu radnego, ale inne okoliczności – argumentował.