To jedna ze zmian przewidzianych w przyjętym wczoraj przez rząd projekcie nowelizacji[link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=CA7A5FA5F0F8751F97008B870FC9E14E?id=247401] prawa zamówień publicznych[/link].
Urząd Zamówień Publicznych uznał, że ponieważ protesty rozstrzyga sam zamawiający, są one mało efektywne. Zamiast tego wykonawcy będą od razu kierować odwołania do Krajowej Izby Odwoławczej. Ponieważ powyżej tzw. progów unijnych czas na wniesienie protestu wynosi obecnie dziesięć dni, a drugie tyle mają urzędnicy na jego rozstrzygnięcie, zawarcie umowy będzie mogło nastąpić o 20 dni wcześniej – wynika z uzasadnienia projektu.
[srodtytul]Najpierw zapłacić[/srodtytul]
Część ekspertów jest jednak zdania, że usunięcie protestu z przepisów to kolejne ograniczenie praw przedsiębiorców. – [b]Wniesienie odwołania wiąże się z niemałymi kosztami na opłacenie wpisu.[/b] Niektórzy przedsiębiorcy będą więc rezygnować z jego wniesienia, a protestu, który jest bezpłatny, przesyłać już nie będą mogli – tłumaczy Piotr Trębicki, radca prawny z kancelarii Gessel.
Poniżej progów wolno dzisiaj wnosić odwołanie tylko w kilku określonych w przepisach. I tak pozostanie. Po zniesieniu protestu firmom pozostanie jedynie przesyłanie zamawiającym informacji o zauważonych nieprawidłowościach. Ten będzie je mógł uwzględnić, ale równie dobrze pozostawić bez odzewu.