Określając w umowie o zamówienie publiczne wysokość kar umownych, zamawiający powinni brać pod uwagę realia rynkowe, uwarunkowania pracy wykonawców. Kary nie powinny być wygórowane. A jeśli dojdzie do ich miarkowania przed sądem, ten może brać pod uwagę także to, czy termin realizacji inwestycji był realny i czy w związku z tym zasadne jest naliczanie wysokich kar.
209 dni opóźnienia
W jednym z ostatnich orzeczeń (wyrok z 14 stycznia 2016 r., sygn. akt IV CSK 223/15) Sąd Najwyższy podkreślił, że obowiązujący w Polsce system zamówień publicznych niejednokrotnie zmusza potencjalnego wykonawcę do oferowania minimalnego wynagrodzenia oraz akceptowania krótkiego terminu realizacji zamówienia (np. budowy obiektu). Wykonawca jest także często zmuszony zaakceptować wysokość kary umownej w wypadku niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania. W praktyce prowadzi to często do naruszenia faktycznej równości stron zawieranej umowy.
W sprawie, która trafiła do Sądu Najwyższego, przedsiębiorca domagał się do gminy około 100 tysięcy złotych z odsetkami – z tytułu niewypłaconej części zamówienia za roboty budowlane. Otrzymał nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym, jednak gmina wniosła sprzeciw. Sąd okręgowy zasądził na jego rzecz ok. 33 tys. zł z odsetkami. Ustalił bowiem m.in., że zgodnie z umową zawartą 12 lipca 2010 r. budowa zaplecza boisk sportowych miała zakończyć się do 30 listopada 2010 r., wynagrodzenie ustalono na ok. 260 tys. netto (ok. 320 tys. brutto).
Zgodnie z umową przedsiębiorca zobowiązał się do zapłaty kary umownej – 0,2 proc. wartości za każdy dzień opóźnienia. Budowa opóźniała się – m.in. w tzw. kurzawką, napływem wód gruntowych, później niskimi temperaturami i związanymi z tym problemami z przyłączem wodociągowo-kanalizacyjnym. Prace nad tą instalacją zakończono dopiero w kwietniu 2011 r. Ostatecznie budynek został zgłoszony do odbioru końcowego 17 maja 2011 r. Protokół odbioru sporządzono w czerwcu. Gmina w związku z tym naliczyła kary umowne za 209 dni opóźnienia – od 1 grudnia 2010 r. do czerwca. Sąd okręgowy ocenił, że powód, czyli domagający się całości wynagrodzenia przedsiębiorca, nie realizował harmonogramu robót, który sam zaproponował. Jednak w związku z tym, że zawiadomił gminę już 17 maja 2011 r. o wykonaniu całości prac i zgłosił je do odbioru, ta nie była uprawniona do obciążenia go karą umowną za nieterminowe wykonanie zadania za okres od 18 maja 2011 r. do 27 czerwca 2011 r. Za zasadne uznał jednak kary za okres od 1 grudnia 2010 r. do 17 maja 2011 r. Ocenił też, że brak było podstaw do miarkowania powodowi tej części kary umownej jako rażąco wygórowanej.
Obie strony złożyły apelacje. Sąd apelacyjny uznał, że przedsiębiorcy należy się jeszcze mniej, bo ok. 20 tys. zł. Podkreślił, że uzyskanie w imieniu zamawiającego pozwolenia na użytkowanie obiektu nastąpiło 27 czerwca 2011 r. Dlatego też dopiero od tego dnia powód nie pozostawał już w opóźnieniu umożliwiającym pozwanej naliczanie kary umownej. Uznał także, że opóźnienie w realizacji umowy było zawinione przez powoda. Sąd przyznał, że powstały trudności w postaci wysokiego poziomu wód gruntowych oraz tzw. kurzawki. Rzeczywistym powodem opóźnienia była zdaniem sądu niewłaściwa organizacja pracy przez przedsiębiorcę. Przyjął jednak, że miarkowanie naliczonej przez pozwaną kary było w okolicznościach sprawy usprawiedliwione ze względu na to, że pozwana, wiedząc o opóźnieniu już na wstępnym etapie robót, dążyła do wykonania umowy, a jej przedmiot ostatecznie został przez powoda zrealizowany.