Korpus do oceny
Ilu ich będzie?
Czy rzeczywiście Ministerstwo Sprawiedliwości myśli o przywracaniu do pracy w charakterze wizytatorów sędziów w stanie spoczynku?
To najczęściej zadawane pytania. Minister Grzegorza Wałejko uspokajał, że oceny okresowe nie będą instytucją samodzielną. Zostaną bowiem połączone z wizytacją sądu. Dziś każdy wydział jest wizytowany co najmniej raz na cztery lata. W ramach tej wizytacji pojawi się niebawem dodatkowa ocena sędziów. Minister przyznaje, że doświadczenia zagraniczne pokazują, iż w niektórych przypadkach oceny rzeczywiście stały się formalistyczne i fikcyjne. Ale dzieje się tak właśnie w państwach, w których przyjęto szkolny system oceniania. U nas ocena będzie opisowa i połączona z indywidualnym planem rozwoju sędziego. Zdaniem Ministerstwa Sprawiedliwości, nawet jeśli wzrosną koszty związane z jej wprowadzeniem, to nadrzędny jest cel – podniesienie jakości orzekania i jego usprawnienie.
Ustalenie sędziowskiego pensum ma szansę poprawić negatywną opinię o ocenach
Nie zaprzeczył także, że Ministerstwo Sprawiedliwości myśli o wykorzystaniu sędziów w stanie spoczynku do prowadzenia ocen. Zapewniał jednak, że to instrument rezerwowy.
Przed takim rozwiązaniem przestrzegał z kolei sędzia Roman Kęska z KRS.
– Od oceny wizytatorów zależeć może dalsza kariera zawodowa sędziego, nie mogą więc być nimi ludzie z przypadku, niebędący na bieżąco z prawem – uzasadniał.
Zwracał też uwagę, że wizytator, bez względu na to, kto nim będzie, musi nie tylko przeglądać akta, ale i pojawić się na sali, w której orzeka sędzia.
– Tego, jak zachowuje się na sali, nie można wyczytać z akt – podkreślał.
Zamrożone pensje
Emocji nie zabrakło przy temacie wynagrodzeń sędziów i prokuratorów, a właściwe najnowszych planów ich zamrożenia. – Nasze zarobki nie są godne, a o takich mówi i takie gwarantuje nam konstytucja – mówili zgodnie sędziowie i prokuratorzy.
– Pod względem wysokości zarobków zajmujemy 39. miejsce w Europie – przywoływał dane prokurator Jacek Skała i podawał, że za nami są tylko Armenia, Azerbejdżan, Albania, Gruzja i Bułgaria.
Prokuratorzy podkreślali, że kiedy przystępowaliśmy do Unii Europejskiej, zobowiązaliśmy się w rozsądnym czasie podnieść wynagrodzenia sędziów i prokuratorów do poziomu średniej unijnej. Tak się na razie nie stało. Pewien przełom nastąpił w 2008 r. Po fali protestów sędziowskich i prokuratorskich udało się wypracować wspólne rozwiązania w Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
– Zawarliśmy swego rodzaju umowę społeczną, która znalazła odzwierciedlenie w treści ustawy o ustroju sądów powszechnych. Minęły dwa lata i ta umowa została wypowiedziana przez rządzących – podkreślali prokuratorzy, zwracając uwagę, że nie chodzi im o podwyżki, lecz o zachowanie pewnego mechanizmu waloryzacyjnego. Jeżeli rosną pensje w gospodarce, to wynagrodzenia sędziów i prokuratorów nie powinny tracić na wartości.
Emocje gasił sędzia Roman Kęska.
– Można się posługiwać różnymi statystykami. Z jednych wynika, że pod względem wysokości zarobków polscy sędziowie i prokuratorzy są na 39. miejscu, z innych, że na czwartym, a z jeszcze innych, że na szóstym. Istotnym miernikiem wynagrodzeń obu grup jest to, czy przedstawiciele innych zawodów prawniczych, dla których zawód sędziego powinien być ukoronowaniem kariery, są zainteresowani przejściem do tego zawodu – twierdził i sam odpowiadał, że dziś ubiegają się o to nieliczni.
W dodatku część adwokatów czy radców prawnych ubiegających się o stanowiska sędziowskie to ludzie bardzo młodzi.
Nie tylko koszty powinny decydować o tym, czy dany sąd pozostanie, czy też zostanie zlikwidowany
– Chcielibyśmy widzieć ludzi doświadczonych, a ci, jeżeli już się zgłaszają, wnioskują o urząd w wojewódzkim sądzie administracyjnym czy Sądzie Najwyższym. Sędzia Kęska przygotował nawet pewne obliczenia, z których wynika, że uwzględnienie umowy zawartej w sprawie obliczania wynagrodzeń wcale nie pociągnęłoby za sobą astronomicznych kosztów. Otóż przeciętna płaca w II kwartale 2011 r. w stosunku do tego samego okresu w 2010 r. wzrosła o 168,26 zł, co daje podwyżkę ok. 400 zł na najniższym stanowisku.
Prokurator Marek Jamrogiewicz sprawdził, że zastosowanie dotychczasowego mechanizmu w Prokuraturze Generalnej wiązałoby się z wydatkiem ok. 30 mln zł, w sądownictwie (wraz z referendarzami) ponad 80 mln zł, w sumie 110 mln zł. Podkreślał jednak, że przywoływanie kryzysu jako przyczyny planowanego zamrożenia jest słabym argumentem. Gdyby bowiem sędziowie i prokuratorzy mieli zapowiedziany coroczny wzrost pensji o 200 czy 300 zł, to kryzys tłumaczyłby ich zamrożenie. Tymczasem pensje obu grup mają przełożenie na sytuację w gospodarce. Jeśli więc ta jest w nie najgorszej kondycji, to do waloryzacji dojść powinno. Sędzia Irena Kamińska odstępstwo od zawartej umowy wynagradzania obu grup nazwała ich lekceważeniem.
Jak zapewniał Grzegorz Wałejko, ostateczna decyzja o zamrożeniu wynagrodzeń należy do parlamentu, który musi przyjąć stosowną ustawę okołobudżetową. Bronił też dzisiejszych zarobków. Przyznał, że mało jest wybitnych przedstawicieli innych zawodów prawniczych chętnych do zawodu sędziego. Równocześnie jednak nie ma problemu z naborem do zawodu. Na każdy wakat jest kilkunastu chętnych.
– Kandydaci rzeczywiście wywodzą się głównie spośród asystentów i referendarzy, ale przecież nie chcą się dostać na wolny rynek prawniczy, lecz właśnie do zawodu sędziego – przywoływał dane.
Małe do likwidacji
Podczas spotkania, które dotyczyło najbardziej gorących tematów w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości, nie mogło zabraknąć kwestii likwidacji małych jednostek prokuratury i sądownictwa.
Przyznano, że zarówno w Ministerstwie Sprawiedliwości, jak i w Prokuraturze Generalnej pracują specjalne zespoły, które przyglądają się najmniejszym jednostkom w kraju. Powodem są nie tylko koszty ich utrzymania, racjonalne wykorzystanie etatów, ale i brak możliwości rozwoju pracujących w nich prawników, którzy prowadząc śledztwa czy orzekając w małym mieście, nie mają szansy na zróżnicowanie spraw, które do nich trafiają.
Jesienią ma być gotowa wstępna analiza zespołu pracującego w Prokuraturze Generalnej. Pod lupę wzięto 82 najmniejsze jednostki w kraju (trzy do pięciu etatów).
Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad taką analizą już od trzech lat i jak nas zapewniono, nie ma jeszcze ostatecznych wyników. Mniej patrzy na kwestie finansowe, a bardziej skupia się na racjonalnym wykorzystaniu etatów. Największe obciążenie jest w dużych sądach i właśnie tam potrzebne są dodatkowe etaty.
Krajowa Rada Sądownictwa ma swój pogląd na racjonalną organizację Temidy.
– Nie tylko koszty powinny decydować o tym, czy dany sąd pozostanie czy też będzie zlikwidowany – mówił Roman Kęska z KRS. I argumentował, że w małych miasteczkach wokół sądów czy prokuratur gromadzi się cała inteligencja prawnicza.
Samorządy, broniąc sądów i prokuratur, bronią też siebie. Każdy wcześniej zabiegał o to, by na jego terenie powstał sąd czy prokuratura.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.lukaszewicz@rp.pl