W piątek Sejm uchwalił zmiany w ustawie o ustroju sądów powszechnych. Nowela, jak rzadko która, budziła emocje wśród sędziów. Krytyczne wobec propozycji były nie tylko Krajowa Rada Sądownictwa, ale także stowarzyszenia sędziowskie. Na niewiele się to jednak zdało.
Nowela załatwia kilka drażliwych spraw. M.in. sprawę wieloletnich (czasem dożywotnich) delegacji do Ministerstwa Sprawiedliwości. Sędziowie wracający na sale rozpraw po kilkunastu latach urzędniczenia nie potrafią się na niej odnaleźć – uznali posłowie. Po zmianie łączny czas delegowania sędziego do pełnienia czynności administracyjnych w resorcie nie będzie mógł przekroczyć dziesięciu lat.
Z kolei wiceministrowie będą mogli wykonywać uprawnienia ministra sprawiedliwości dotyczące indywidualnych spraw sędziów. Chodzi o delegacje oraz sprawy związane z odpowiedzialnością dyscyplinarną. Z ich kompetencji wyłączono jednak przenoszenie sędziów na inne miejsca służbowe.
Sprawując zewnętrzny nadzór nad działalnością administracyjną sądów, minister – jak przewidziano – będzie mógł żądać od prezesa sądu apelacyjnego przedstawienia we wskazanym terminie informacji lub dokumentów, a nawet przesłania akt spraw sądowych (w toku).
Minister mógłby w ten sposób badać, czy prezes sądu prawidłowo sprawuje nadzór nad sędziami. Ten zapis bardzo nie podobał się sędziom. Twierdzili, że obok naruszenia niezawisłości niesie za sobą także negatywny aspekt praktyczny. Takie krążenie akt może prowadzić do przewlekłości. Ustalono więc, że jeśli tylko takie zagrożenie powstanie, minister dostanie odpisy, a nie oryginały.