– Nie wolno zmieniać zasad w trakcie gry – tak o wydłużeniu wieku emerytalnego sędziom, którzy trafili do urzędu na starych zasadach, mówi „Rz" Jarema Sawiński, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa.
Rada zastanawia się, czy nie skierować tych przepisów do Trybunału Konstytucyjnego. Jest pewna, że kiedy zaczną obowiązywać, z urzędu odejdą osoby, które mogłyby jeszcze pracować, ale będą wolały skorzystać z lepszych dla nich przepisów.
Dla dziesięciotysięcznej dziś rzeszy sędziowskiej może to oznaczać kłopoty.
O co chodzi? Wcale nie o samo podniesienie wieku emerytalnego. W chwili obecnej sędzia mężczyzna ma prawo przejść w stan spoczynku w wieku 60 lat, a sędzia kobieta w wieku 55 lat, pod warunkiem przepracowania określonego czasu (30 lub 25 lat) na stanowisku sędziego. Warunek ten spełni znacząca część sędziów. Ci z nich, którzy ukończyli dawną aplikację sądową, byli bowiem powołani na stanowisko sędziego nawet w wieku 26 lat. Tymczasem według ustawy, przejść w stan spoczynku w wieku 60 lat będzie mógł tylko ten sędzia mężczyzna, który urodził się nie później niż 31 grudnia 1957 r., oraz tylko ta kobieta, która urodziła się nie później niż 31 grudnia 1962 r.
Skutki? Tak np. sędzia mężczyzna urodzony 1 stycznia 1958 r. (w chwili wejścia w życie ustawy ma 55 lat), będzie pracował do 1 stycznia 2025 r. (przez 12 lat od wejścia w życie ustawy – do 67 lat), a bez zmiany ustawy pracowałby do 1 stycznia 2018 r. (przez pięć lat od daty wejścia w życie ustawy – do 60 lat). Pozostały okres pracy, wymagany do otrzymania stanu spoczynku, ustawa wydłuża mu więc niemal dwuipółkrotnie, o 140 proc. Tymczasem sędziów starszych o zaledwie jeden dzień, reforma emerytalna ominie. Przejdą oni – jeśli będą chcieli – w stan spoczynku, licząc odpowiednio 60 i 55 lat.