Tej wystawy nikt nie przygotowywał, nie aranżował. Nie będzie konferencji prasowej ani wernisażu. Otworzy ją w sobotę o dziewiątej wieczorem koncert grupy KOT.
W ogóle pokaz jest w opozycji do oficjalności. Plastyczną partyzantką dopuszczoną na wystawę „Pod ścianą/Up Against the Wall”. W ten sposób warszawska galeria narodowa doszlusowała do zachodniej awangardy: tam obecność artystycznego offu w muzeach nikogo nie dziwi.
W Zachęcie występuje dziesięciu artystów różnych nacji. Jak przystało na partyzantów, zadziałali z zaskoczenia. Na salony wpuściła ich kuratorka Maria Brewińska. Sama też zbuntowana przeciwko „zwyczajnym” pokazom wymagającym żmudnych wielomiesięcznych przygotowań.
[wyimek]W Zachęcie występuje dziesięciu artystów różnych nacji. Jak przystało na partyzantów, zadziałali z zaskoczenia[/wyimek]
Autorzy nie uprzedzali, co namalują czy zainstalują. Każda praca w innym duchu. W efekcie galeria przeobraziła się w przestrzeń „dziką”, przywodzącą na myśl miejskie mury przyozdobione przez plastycznych dysydentów. Anna Myca okleiła dostojną klatkę schodową tapetą z reklam supermarketowych. Paradoksalnie w masie tandeta nieco wyszlachetniała. Wizualny banał stracił swą moc; zatarła się głupota sloganów.