Skromny pokaz w warszawskim Zamku Ujazdowskim daje jedynie nikłe pojęcie o skali przedsięwzięć zainicjowanych przez grupę młodych artystów skrzykniętych przez Filippo Tommasa Marinettiego (1876 – 1944). Carra, Balla, Boccioni, Severini, Russolo – to trzon grupy, która z czasem ogromnie się rozrosła. Guru futurystów – poeta o temperamencie awanturnika – wywodził się z zasobnego mieszczańskiego domu, więc stać go było na ekstrawagancje.
Bazę futuryzmu zorganizował w Mediolanie, bo odpowiadała mu aura dynamicznie rozwijającej się metropolii. Tamże wypisywał pierwsze manifesty pełne górnolotnych metafor. Dziś jego patos śmieszy, ale wiek temu teksty oraz oratorskie wystąpienia Marinettiego trafiały na podatny grunt. Nie tylko we Włoszech.
Charyzmatyczny łysol z zawadiacko podkręconym wąsem stosował strategię polityka: przemawiał do ulicznych tłumów, organizował wiece, rozrzucał ulotki. Pojął, że futurystyczne idee trzeba wypromować poza krajem – i rozpoczął wystawowy podbój Europy. Istotę poszukiwań futurystów stanowił ruch, a raczej jego sugestia, wyrażony za pośrednictwem statycznych obrazów i rzeźb. Charakterystyczne dla nich były kompozycje podobne do nawarstwionych klatek filmu animowanego. Stosowali też chwyty wypracowane przez puentylistów (cieniowanie za pomocą drobnych punkcików); rozbijali formy na przenikające się elementy, podobnie jak kubiści. Energii dodawały dziełom tytuły: "Dynamizm cyklisty" czy "Dynamizm biegnącego psa" (ulubione motywy Umberta Boccioniego), "Taniec w kabarecie" (Gino Severini), "Automat" (Fortunato Depero).
Po I wojnie w kilku europejskich ośrodkach pojawiły się awangardowe formacje. Jednak futuryzm przetrwał aż do roku 1939, mutując i przenikając do dziedzin użytkowych. Dotarł nawet za ocean, wpływając na amerykańską grafikę. Widać to na wystawie w CSW, która ma także część projektancką. Ciekawszą niż zestaw "artystyczny". Na reklamach, plakatach, okładkach pojawiają się postaci i przedmioty o uproszczonych, zgeometryzowanych kształtach, ze zręcznie wkomponowanymi napisami. Oto jak krystalizował się styl futuro.
[srodtytul]Wcielenia stulatka[/srodtytul]
Berlińskiej wystawie "Języki futuryzmu" nadano imponujące rozmiary. Z dwóch powodów: otwarcie zbiegło się ze świętem narodowym Niemiec i 20. rocznicą obalenia muru. Rewolta kulturalna w hołdzie rewolucji politycznej. Przypomniano też, że pierwszy niemiecki pokaz futurystów odbył się 97 lat temu. Hałaśliwie anonsowali go sami autorzy, przemierzający ulice Berlina kabrioletem, z którego rozrzucali ulotki "Evviva Futurista". Ten pionierski "performance" podniósł frekwencję na wystawie i sprawił, że okrzyknięto ją artystycznym wydarzeniem 1912 roku.