Jest ich kilkunastu, rozrzuconych po kraju. Najwięcej, rzecz jasna, w Warszawie. Ludzie z kamerami "od Rzepy". Snajperzy naszego dziennika. Szybkostrzelni, którzy sami pracują pod obstrzałem… stresu.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,3,541622.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/wyimek]
Rok temu ukazał się pierwszy zbiór. Drugi teraz, ze zdjęciami publikowanymi w "Rz" od maja 2009 do czerwca 2010. Udany graficznie (poręczny, ale albumowy format), efektowna okładka (ze zdjęciem po katastrofie smoleńskiej), z przejrzystym układem tematycznym, acz opartym na emocjonalnych i wizualnych kontrastach.
Najważniejsze – bronią się zamieszczone w nim prace fotozespołu. W albumie widać, że tematy zostały przydzielane wedle predyspozycji poszczególnych autorów; że mają szanse na przemawianie własnym głosem; że respektowane są ich indywidualne upodobania plastyczne (kadrowania tak różne jak osobowości).
Tom otwiera najważniejsze wydarzenie roku: Smoleńsk. I to, co zdarzyło się potem. Na mnie największe wrażenie wywiera scena z Okęcia – oczekiwanie na przylot samolotu z ciałami ofiar katastrofy. Sceneria jak z awangardowego teatru. Pusta, zimna betonowa płyta; w dalekim planie – przemykająca brygada służb specjalnych; na przodzie – zasieki ("cywilne", w formie koziołków) i krzesełka dla superpubliczności.