Na wystawie są współczesne odbitki, ale wykonane z oryginalnych szklanych negatywów. Tak niewiarygodnej jakości i wyrazistości nie przekazywały już następne pokolenia aparatów. W tym zdaje się tkwić również magia tych scen.
Hiszpan Luis Ramon Marín rozpoczynał w 1908 roku i mimo że publikował w gazetach i dla Państwowej Kompanii Telefonicznej, wielkiego rozgłosu nie zyskał. Od lat 40. XX w. został wręcz całkowicie zapomniany. Niewiele wiadomo o jego życiu, jedynie zachowane fotografie informują, gdzie przebywał i czym się interesował.
Fotografował wszystko: życie madryckiej ulicy i artystów, oficjalne wizyty rządowe i prywatne sceny z tawern, teatrów, cyrków, rewii. Dokumentował budowę trakcji telefonicznych odmieniających hiszpański pejzaż.
Osobne miejsce zajmują fotografie rodziny królewskiej, na których pojawia się Alfons XIII o prawdziwie monarszej posturze i niezbyt mądrej fizjonomii. Ostatnim wielkim tematem Marína była hiszpańska wojna domowa, która stała się bezpośrednią przyczyną zapomnienia. Z obawy przed represjami ze strony frankistów ukrył negatywy. Dopiero niedawno spadkobierczynie przekazały je Fundacji Pabla Iglesiasa, ta zaś zajęła się ich konserwacją i udostępnianiem.
Marína fascynowała też nowoczesność: nowinki wieku pary i elektryczności – rowery, samochody, motocykle, balony, zeppeliny, samoloty. Jak futuryści fascynował się nowymi w codziennym świecie kształtami.