Czytałem też relację z miejsca akcji. Śmiechy, radosne podniecenie. Ludzie w kolejce poubierani w kolorowe szorty. Zamiast iść do centrum handlowego mogli tym razem uczestniczyć w kulturze, najbardziej jak się tylko da.
No i czytałem relacje tych, którzy performance Rafała Betlejewskiego ocenili w jednej chwili jako najczystszą pustkę, która podszywa się tylko pod historyczną rekonstrukcję, zręcznie szermując hasłem budzenia sumień. Ponoć to, co autentyczne, wkradło się do zdarzenia wtedy, gdy okazało się, że w przeznaczonej do spalenia stodole są dwaj młodzi ludzie i nie chcą wyjść. Artysta miał prowadzić z nimi negocjacje, co chwilę bardziej obnażając swoją bezradność. Tłum żądny obiecanych wrażeń niecierpliwił się, na końcu sprawy w swoje ręce wzięły miejscowe osiłki. I wyprowadzili buntowników, podobno zbytnio się z nimi nie patyczkując. Artysta tego nie widział?
Czytaj więcej w Kulturze Liberalnej
Jacek Wakar, szef działu Kultura w „Przekroju".
„Kultura Liberalna" nr 131 (28/2011) z 12 lipca 2011 r.