Sztuka letniego ogóra

Lato to sezon na ogórki. Także w sztuce. Ale ogórek ogórkowi nierówny. Są kiszone i przesolone. Są także świeże i smaczne, a nawet świecące, hightechowe, barokowe i takie, które wyglądają jak żywe. Przedstawiamy kilka co grubszych wystawowych ogórów, które wyrosły na świecie tego lata.

Publikacja: 12.07.2013 01:44

Ron Mueck przyszedł do sztuki ze świata filmowych efektów specjalnych. Jego rzeźby są tak realistycz

Ron Mueck przyszedł do sztuki ze świata filmowych efektów specjalnych. Jego rzeźby są tak realistyczne, że widz traci poczucie rzeczywistości.

Foto: Cartier Fondation

Tekst z tygodnika "Przekrój"

Jak działa sezon ogórkowy w sztuce? W Polsce polega zwykle na otwieraniu ostatnich wystaw w czerwcu i przeczekiwaniu do jesieni, kiedy drużyny instytucjonalne wrócą z wczasów pod gruszą. Sztuka tymczasem przenosi się w plener i na letnie festiwale. Prawdziwe wystawowe ogórki jeszcze u nas nie obradzają. Rzadkim okazem dobrego krajowego warzywa tego gatunku jest wystawa Marka Rothki w Muzeum Narodowym w Warszawie – jest wielkie nazwisko, masywna promocja, wystawowa oprawa i oczekiwanie na tłumy. W roli mniejszego ogórka odnajduje się z kolei wystawa Konrada Smoleńskiego „S.T.R.H." w gdańskim CSW Łaźnia. Artysta reprezentuje w tym roku Polskę na Biennale w Wenecji; kto nie pojechał do Włoch, może zobaczyć, jak działa ten elegancki i zarazem brutalny artysta w kraju, i do tego nad morzem.

Kultura ogórkowa jest jeszcze u nas w powijakach. Tymczasem międzynarodowe muzea i centra sztuki w czasie ogórkowym odpalają projekty, które są wystawowymi odpowiednikami wakacyjnych hitów filmowych. Ciężkie armaty poważnego artystycznego kalibru chowa się na nowy sezon. Wakacyjny arsenał to przyjemne wystawy-spektakle, obliczone na domagających się rozrywki turystów. Klasycznym ogórem, mocno ukiszonym we własnym sosie, są na przykład letnie wystawy impresjonistów – to stary lep, ale publiczność łapie się na niego niezawodnie. W tym sezonie wystawy o impresjonistach można więc zobaczyć między innymi w Chicago, w San Francisco (ze szczególnym uwzględnieniem tematu wody) i w Paryżu (z naciskiem na impresjonizm we Włoszech). Równie dobrym materiałem na ogóra są powszechnie kochani mistrzowie modernizmu, tacy na przykład jak Chagall (tego lata można go zobaczyć m.in. w Liverpoolu oraz w Dallas). Na wakacyjnej glebie obok tego rodzaju mdłych korniszonów potrafią wyrosnąć jednak również okazy lekkie i przyjemne, a przy tym dorodne i ciekawe w smaku. Niektóre z nich przedstawiamy poniżej.

Nowy Jork: ogórek świecący

Na czym polega rewelacja sztuki Jamesa Turrella, zrozumie tylko ktoś, kto widział ją kiedyś na żywo. Amerykański artysta rzeźbi w materii światła. Potrafi stworzyć za jego pomocą nieskończone przestrzenie, umie uwidocznić pustkę, jest także zdolny sprawić, aby światło stało się niemal dotykalne. Jeżeli wśród współczesnych gwiazd sztuki istnieje twórca zdolny wywoływać religijne, ba, mistyczne emocje bez użycia jakichkolwiek symboli i znaczeń, to jest nim Turrell. Na co dzień ten siwobrody mistrz siedzi w Arizonie, gdzie od ponad 30 lat przerabia liczący sobie 400 tys. lat i mierzący prawie 5 kilometrów średnicy krater na swoje opus magnum – naturalne obserwatorium nieba, amfiteatr do podziwiania spektaklu natury. Od czasu do czasu rzeźbiarz odrywa się jednak od tej tytanicznej roboty i pokazuje „zwykłą" wystawę. Najnowszą stworzył w nowojorskim Guggenheimie. Przygotowania zajęły dwa lata pracy artysty, który stał na czele zespołu techników i naukowców. Wraz z nimi Turrell zmienił ikoniczny gmach muzeum w gigantyczny instrument świetlny; kiedy artysta na nim „gra", publiczność milknie; piękno zamyka jej usta.

James Turrell, Guggenheim, Nowy Jork, do 25.09, www.guggenheim.org

Nowy Jork: mokry ogórek

Latem wszyscy liczą na słońce, tymczasem nowojorska MoMA zaklina deszcz. Czy sprowadzanie opadów w wakacje ma sens? Czy zaklinanie deszczu jest sztuką? Te pytania tracą znaczenie w obliczu instalacji „Rain Room" prezentowanej w ramach wystawy „Expo 1: New York", zorganizowanej przez eksperymentalny odział MoMY – PS1. Zgodnie z tytułem „Pokój deszczu" to ogromne pomieszczenie, w którym cały czas pada. Kiedy człowiek wkracza na to terytorium wiecznej ulewy, ściany wody się przed nim rozstępują – i zamykają tuż za nim. Widz może się poczuć jak Mojżesz – nie dosięga go ani kropla, choć ulewa jest wszędzie dookoła. Za tym cudem stoi zaawansowana technologia, złożony system kamer śledzących ruch i sterujących deszczem tak, by każdy mógł wyjść suchy z tego małego potopu. Instalacja jest dziełem londyńskiego teamu Random International. Czym właściwie zajmują się członkowie tego zespołu? Sztuką? Nauką? Rozwijaniem nowych technologii? Rzecz w tym, że we współczesnej sztuce różnice między tymi dziedzinami zupełnie się zatarły; liczy się tylko jedna konkrecja: kultura zapierającego dech w piersiach spektaklu.

Rain Room, MoMA PS1, Nowy Jork, do 28.07, www.momaps1.org

W Bilbao ogórek barokowy

Postmodernistyczny wakacyjny hit: mistrzowie baroku spotykają się z niegrzecznymi współczesnymi artystami w dekonstruktywistycznym muzeum. Za konceptem stoi Bice Curiger, kuratorka, która lubi mieszać sztukę dawną z dzisiejszą. Nieźle jej to wychodzi. Dwa lata temu na Biennale w Wenecji brawurowo wprowadziła wielkie płótna Tintoretta w żywioł sztuki najnowszej. Teraz podobną operację przeprowadza w Muzeum Guggenheima w Bilbao na wystawie „Riotous Baroque: From Cattelan to Zurbarán" (w wolnym tłumaczeniu: „Rozbrykany barok"). Wszystko tu jest przesadne i cudownie zwyrodniałe. Z jednej strony jest malarska drużyna marzeń z XVII wieku, z Adriaenem Brouwerem, José de Riberą, Janem Steenem i Francisco de Zurbaránem na czele. Ich show to dramatyczne oświetlenie, kompozycje eksplodujące dynamiką, zamaszyste gesty, wyrazista mimika, kobiety o obfitych kształtach, potężne formaty obrazów. Z drugiej strony są współcześni artyści z równie przesadnymi konceptami, od półpornograficznych animacji plastelinowych Natalie Djurberg przez hardcore'owe zdjęcia Borysa Michałkowa po obrazoburcze figury woskowe Maurizio Cattalena. Bice Curiger szuka uniwersalnego ducha, który przenika barokowo zorientowanych artystów z XVII i XXI wieku. Odnajduje go w teatralności, zmysłowości, w ciele, upodobaniu do gwałtownych efektów i zamiłowaniu do nadmiaru. Na dodatek cała ta wystawa opakowana jest w skorupę muzeum projektu Franka Gehry'ego, które również jest przesadne: ta architektoniczna ikona końca XX wieku to precyzyjnie zaplanowany chaos, prawdziwy dramat w przestrzeni, rozbrykany barok na miarę naszych czasów.

Riotous Baroque: From Cattelan to Zurbarán, Guggenheim Bilbao, Hiszpania, do 6.10, www.guggenheim.org

Londyn i Wenecja: ogórek, czyli wszystko

Współczesna sztuka jest przekombinowana? Wszystko w niej było? Wszystkie pomysły są używane? Artyści zblazowani i cyniczni? Nudzi cię już cały ten wymęczony cyrk? Alternatywa istnieje! Nazywa się „Museum of Everything" – Muzeum Wszystkiego. Wszystkiego czego? Generalnie wszystkiego, co nie mieści się we współczesnym biznesie artystycznym. James Brett, brytyjski filmowiec, który założył muzeum w 2009 r., gromadzi pod jego szyldem sztukę samouków, obsesjonatów dziwnych idei, ludzi, których społeczeństwo uznało za twórców naiwnych, czasem nawet za szalonych. Bohaterów muzeum łączy jedno: dotąd nie byli traktowani poważnie i wszyscy tworzą z nieodpartej potrzeby (a właściwie z wielu różnych potrzeb), a nie dlatego, że mają zobowiązania wobec systemu artystycznego. To działa: Muzeum Wszystkiego przekonuje tym, czego tak często brakuje w artworldzie – szczerością i entuzjazmem, którymi przez ostatnie cztery lata zaraziło się pół miliona widzów. Muzeum nie ma stałej siedziby, to instytucja nomadyczna, wędrująca od Londynu przez Moskwę po Paryż. Tego lata wędrowna kolekcja przybiła do dwóch portów: Muzeum Wszystkiego można oglądać jednocześnie w Wenecji, na obrzeżach Biennale, oraz w galerii Hayward na londyńskim SouthBank.

Museum of Everything, Hayward Gallery, Londyn (do 26.08) i Serra dei Giardini, Wenecja (do listopada 2013 r.), www.musevery.com

Paryż: ogórek jak żywy

Zachwyt i groza. A także dwuznaczna emocja, która towarzyszy podpatrywaniu życia – a jeszcze bardziej gapieniu się na zwłoki. Takie mieszane uczucia indukuje w ludziach Ron Mueck – arcymistrz realizmu, który latem wystawia w paryskiej Fundacji Cartier.

Po raz pierwszy zderzyłem się z mocą Muecka na Biennale w Wenecji w 1999 r. W wejściu do ogromnej hali Arsenału kucał chłopiec. Miał na sobie tylko szorty, był blady, chudy i rzucał znad ramienia czujne spojrzenie ogromnych oczu. Wyglądał jak żywy, ale na szczęście nie był; w kucki mierzył prawie 5 metrów – gdyby wstał, przebiłby głową wysoki zabytkowy sufit. Jego postać miała monstrualne gabaryty, ale pozostawała zdumiewająco wiarygodna – po prostu trudno było uwierzyć, że nie jest to gigant z ciała, krwi i kości, który przykucnął na wystawie sztuki.

Ron Mueck miał wówczas 41 lat, ale rzeźbiarzem był od niedawna. Pochodzi z Australii, gdzie jako młody człowiek zaczął karierę lalkarza w telewizyjnych programach dla dzieci. Później wciągnął go świat efektów specjalnych; pracował z mistrzem pacynek Jimem Hensonem przy „Labiryncie" (1984), specjalizował się w budowaniu marionetek i animatroników na potrzeby kina i reklamy. W połowie lat 90. pomagał teściowej, artystce Pauli Rego, zbudować instalację na wystawę w Londynie. Wówczas wypatrzył go magik rynku sztuki i artystycznego marketingu Charles Saatchi – ten sam, który wykreował Damiena Hirsta i inne gwiazdy z pokolenia Young British Artist. Saatchi przekonał Australijczyka, że jego rzemiosło od sztuki dzieli tylko mały krok. Mueck uczynił ten krok – na legendarnej organizowanej przez Saatchiego wystawie „Sensation" pokazał rzeźbę „Dead Dad". Był to portret martwego ojca autora; starszy mężczyzna leżał na ziemi i wyglądał jak żywy, a właściwie jak martwy. Upiorne wrażenie potęgował fakt, że figura była o jedną trzecią mniejsza niż ciało prawdziwego człowieka, a widz ulegał złudzeniu, że patrzy na to sztuczne ciało z dużej wysokości.

Prace Muecka to właściwie nie rzeźby, lecz dzieła zaawansowanej technologii i kunsztu udawania życia. Patenty stworzone na potrzeby filmowej fabryki snów mieszają się tu z autorskimi wynalazkami Muecka, a wyrafinowane tworzywa sztuczne i specjalne pigmenty trafiają w ręce perfekcjonisty, który doszedł w swojej dziedzinie do doskonałości i nad każdą pracą ślęczy długimi miesiącami, dopóki nie tchnie w materię pozoru życia. Co z tego wychodzi, można się przekonać w paryskim Cartierze. Mueck pokazuje tam zwykłe tematy: kobietę z małym dzieckiem wracającą z zakupów, dobiegającą kresu życia parę pogrążoną w rozmowie bez słów (bo wszystko między nimi zostało już dawno powiedziane), przysmażonego na słońcu plażowicza, który dryfuje na dmuchanym materacu, rozkładając ręce jak wakacyjny Chrystus... Na pierwszy rzut oka ta wystawa wygląda prawie jak ekskluzywny gabinet figur woskowych, ale „prawie" robi wielką różnicę; Mueck doprowadza imitowanie realności do absolutnego poziomu, na którym wszystko staje się nierealne, widz traci poczucie rzeczywistości i nie potrafi odeprzeć fali gwałtownych i sprzecznych uczuć.

Ron Mueck, Cartier Foundation, Paryż, do 29.09. www.fondation.cartier.com

Tekst z tygodnika "Przekrój"

Jak działa sezon ogórkowy w sztuce? W Polsce polega zwykle na otwieraniu ostatnich wystaw w czerwcu i przeczekiwaniu do jesieni, kiedy drużyny instytucjonalne wrócą z wczasów pod gruszą. Sztuka tymczasem przenosi się w plener i na letnie festiwale. Prawdziwe wystawowe ogórki jeszcze u nas nie obradzają. Rzadkim okazem dobrego krajowego warzywa tego gatunku jest wystawa Marka Rothki w Muzeum Narodowym w Warszawie – jest wielkie nazwisko, masywna promocja, wystawowa oprawa i oczekiwanie na tłumy. W roli mniejszego ogórka odnajduje się z kolei wystawa Konrada Smoleńskiego „S.T.R.H." w gdańskim CSW Łaźnia. Artysta reprezentuje w tym roku Polskę na Biennale w Wenecji; kto nie pojechał do Włoch, może zobaczyć, jak działa ten elegancki i zarazem brutalny artysta w kraju, i do tego nad morzem.

Pozostało 92% artykułu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce