W Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie mamy okazję obejrzeć teraz 20 rzeźb, 20 rysunków oraz szkiców i zestaw fotografii dokumentującej projekty Aliny Szapocznikow. Kilka tych ostatnich to rozliczenie z tragicznym dzieciństwem. Początek lat 40. spędziła jako nastolatka razem z matką w pabianickim getcie, skąd trafiła do getta łódzkiego, a następnie (przez Auschwitz) do obozów w Bergen-Belsen i czeskim Teresinie. Na wystawie prezentowane są projekty pomnika przygotowanego dla dawnego obozu Auschwitz-Birkenau. Dwie gigantyczne dłonie, skręcone w bólu i szukające ratunku przypominają płomienie wielkiego znicza.
W twórczości Aliny Szapocznikow nieustannie powracały doświadczenia zdobyte nad odkrywaniem sposobów wyrażania ludzkiego ciała. Prezentowane w Sopocie rzeźbiarskie "Duety" przypominają taneczne pary splecione w niezwykłym tańcu. Czasem – dwa drzewa wygięte na wietrze. Odznaczają się niezwykłą lekkością i ekspresją.
Sama artystka mówiła wielokrotnie, że interesuje ją „szukanie formy, szukanie największej ekspresji dla zmysłowości czy dramatyzmu". Było to zgodne z jej zainteresowaniem tym, co dzieje się z człowiekiem w momentach granicznych. Ale są w jej pracach również smutek, zaduma i nostalgia, choćby w „Kobiecie czytającej książkę". Co ciekawe, nie zachowała się cała kompozycja. Na wystawie możemy obserwować. jedynie fragment gipsowego popiersia.
"Ze wszystkich przejawów tego, co ulotne, ciało jest najbardziej wrażliwe. Jest jedynym źródłem radości, bólu, prawdy, a to ze względu na swoją nagość nieuchronną, z którą nie możemy świadomie się pogodzić" – pisała rok przed śmiercią. Fakt, że świadomie wybierała technikę i środki wyrazu, które pozwalały jej przyoblekać własne ciało w artystyczną formę, pozwala widzieć w niej pierwowzór performerki. Poszczególne części swego ciała odciskała w masie plastycznej, odpowiednio je potem deformowała i przetwarzała. Ten bezpośredni kontakt z nieznaną wówczas substancją wywołał potem jej chorobę nowotworową.
Takie odlewy pojawiają się w twórczości Aliny Szapocznikow od 1965 roku. Wtedy w materiale rzeźbiarskim zaczęła przedstawiać własne piersi i usta. W Sopocie można oglądać wielobarwną kompozycję złożoną z ust. Umieszczone w gnieździe, przypominają garstkę niesfornych piskląt. Wykonany z poliestru zmiażdżony „Autoportret" był wprowadzeniem do „Zielnika", jednego z najważniejszych i najbardziej przejmujących cykli prac artystki powstałych na bazie odlewów ciała. Przyświeca im zdanie wypowiedziane przez artystkę „Chwila ulotna, chwila błaha – jest to jedyny symbol naszego ziemskiego żywota".
W „Zielniku" nie przedstawiała jednak siebie, lecz ciało jej syna, Piotra. Odlewy poliestrowe wykonane są z odcisków gipsowych zdejmowanych bezpośrednio z ciała. W Sopocie zwraca uwagę twarz Piotra, która przypomina wzór wielkiej rzymskiej monety.