– Hasior stworzył około 1,5 tysiąca prac – mówi „Rz" kurator Józef Chrobak – z których blisko połowa powinna się zachować. W katalogu, który ukaże się w marcu, zaprezentujemy także 80 zaginionych, które udało się nam ustalić na podstawie fotografii.
Bez kontrowersji?
Jeżeli twórcy tej monograficznej wystawy zmierzają do przywrócenia Hasiora współczesnej pamięci, to szkoda, że zrejterowali przed podjęciem ważnego tematu: artysta i polityka. Najbardziej dziwi, że nie próbują wyjaśnić, dlaczego Hasior podjął się w 1966 r. realizacji pomnika „Żelazne organy" w Czorsztynie. Był naiwny czy został przez władzę zmanipulowany i wykorzystany?
Wystawa w MOCAK-u nie pokazuje nawet jednego zdjęcia tego głośnego pomnika z czasów PRL, o który w nowej Polsce przez kilka lat toczył się ostry spór. Dobrze, że przypadkiem równolegle przypomina go nam zupełnie inna krakowska wystawa zatytułowana „Pamięć. Rejestry i terytoria" w Międzynarodowym Centrum Kultury.
Ten niezwykły awangardowy monument Hasiora o ekspresyjno-abstrakcyjnej formie (miał jeszcze grać na wietrze, ale z racji wykonawczych niedoróbek milczy) został, niestety, przez komunistyczne władze opatrzony ideologiczną inskrypcją „...Poległym na Podhalu w walce o utrwalenie władzy ludowej..." Po transformacji pomnik chciano z tego powodu rozebrać; ocaliła go artystyczna wartość.
Pozostaje dodać, że sam Hasior w latach 90. w jednym z wywiadów tłumaczył: „Dla mnie jest to pomnik upamiętniający wszystkich tych, którzy, zaplątani w tryby historii, strzelali do siebie w tych okolicach aż do 1961 roku, niekiedy bez świadomości tego, w czym uczestniczą. Uważam, że teraz należałoby zmienić inskrypcje na jego podstawie, sprawić, by całe to wzgórze upamiętniało tamte trudne lata i ludzi, którzy tu wtedy polegli".
MOCAK wyświetla za to kilka świetnych dokumentalnych filmów pokazujących m.in. pracę artysty nad niezrealizowanym ostatecznie pomnikiem „Rozstrzelanym zakładnikom w Nowym Sączu" z 1968 r. z ekspresyjnymi figurami w ogniu i „Słonecznym rydwanem" z 1973 – wielką realizacją plenerową w Södertalje pod Sztokholmem z płonącymi rumakami. W obu surowe betonowe rzeźby dopełniały szalejące żywioły natury: wiatr, powietrze, ogień. Artysta dawał zarazem klucz do zrozumienia swej sztuki, mówiąc, że jego celem jest znalezienie nowego znaku dla archetypicznych tematów.