Kosmiczne wystawy

W wakacyjnych wystawach w muzeach i galeriach liczy się pomysł, na przykład powrót do modnych lat 60. - pisze Monika Małkowska.

Publikacja: 12.07.2014 17:00

Oskar Hansen, Projekt rozbudowy Zachęty. Szkic pierwszej wersji projektu, 1958, wł. MASP

Oskar Hansen, Projekt rozbudowy Zachęty. Szkic pierwszej wersji projektu, 1958, wł. MASP

Foto: Zachęta

Najlepszym przykładem ekspozycja w stołecznej Zachęcie „Kosmos wzywa!". To istotnie wezwanie do podróży w czasie. Cofamy się w przeszłość za sprawą op-artowskich kompozycji (Zdzisław Jurkiewicz, Jerzy Rosołowicz, Andrzej Pawłowski to najważniejsze nazwiska), zdjęć mody (Andrzej Wiernicki), makiet i szkiców architektonicznych (Oskar Hansen), ilustracji do powieści Stanisława Lema (Daniel Mróz) oraz fragmentów futurologicznych filmów.

Dopełnieniem tego pokazu kosmiczna odyseja w krakowskim Muzeum Narodowym, czyli monografia Stanleya Kubricka. A odbiciem gwiezdnych tęsknot pokaz „Conceptual & Applied III. Surfaces and Pattern" w berlińskiej Daimler Contemporary.

Wszystkie te wystawy dotyczą lat 60. To ostatnia „romantyczna" epoka, kiedy wierzono w wyższe ideały i postęp. Ostatni moment w dziejach naszej cywilizacji, kiedy patrzono tylko w przyszłość. Nie było jeszcze pojęcia „retro", istniała jedynie „retrosocket", rakieta wystrzeliwana w kierunku przeciwnym do trajektorii statku kosmicznego. Może się nią przelecimy?

Początkiem tamtej dekady rządził... strach. Bynajmniej nie metafizyczny, lecz realny, napędzany zimnowojennym konfliktem, nuklearnymi zbrojeniami, kasandrycznymi wizjami ogólnoludzkiej zagłady, gdyby doszło do konfrontacji Wschodu i Zachodu. Jednocześnie, niejako w tle obydwu światów, powstawał i krzepł ten trzeci, dekolonizujący się w przyspieszonym tempie, niekiedy stający się konfrontacyjnym poligonem systemów.

Wojny na ziemi rozciągnęły się poza naszą planetę. Zaczął się fantastycznonaukowy wyścig: kto pierwszy opanuje inne gwiazdy? Nawiąże kontakt z kosmitami? Po locie Gagarina (1961) i Tierieszkowej (1963), a kilka lat później po spacerze Armstronga po Księżycu (1969), futurologiczne marzenia zaczęły nabierać realnych kształtów.

Na spotkanie z pozaziemskimi cywilizacjami trzeba się przygotować. W modzie pojawia się coraz więcej tworzyw sztucznych: non-iron, ortalion, PCW, plastik-fantastik. Sylwetka ludzka upraszcza się, jest rysowana liniami prostymi. Inspiracją dla projektantów staje się skafander kosmonauty. Powstaje strój, który niesie komunikat: koniec ze stacjonarnym życiem. Koniec z niewygodą. Koniec z tradycją. Ludzie mają coraz więcej wolnego czasu, zwłaszcza kobiety. Panią domu wspomagają roboty codziennego użytku, mechanizacja, technicyzacja.

W efekcie między rokiem 1961 a 1963 zmieniają się całkowicie ideał i sylwetka kobiety. Pulchne, piersiaste panny lat 50., jak choćby supergwiazdy Marilyn Monroe, Liz Taylor, Sophia Loren, w następnej dekadzie gwałtownie wyszczuplały. Na piedestał zostaje wyniesiona małolata. Chuda istotka w mini, płaska, długonoga, wielkooka (sztuczne rzęsy!).

Wszystko za sprawą Twiggy. Supermodelka lat 60. przeobraża się w symbol epoki. Ubrana w infantylne ciuszki, kolorowe rajstopy, buty na płaskim obcasie. Wygląda jak niewiniątko, które jednak ma nerw i ciekawość świata. Wsiądzie sobie taka do rakiety i fiu! poleci w kosmos.

Jeśli nie na Księżyc, to gdzie? Na Orly! Tam Gilbert Becaud zaleca spędzanie wolnego czasu, na co Wojciech Młynarski odpowiada „Niedzielą na Głównym". Tropem podniebnym podąża Andrzej Kondratiuk, wysyłając „Wniebowziętych" (Jana Himilsbacha i Zdzisława Maklakiewicza) LOT-em po kraju. Modelki są fotografowane w sytuacjach, które sugerują przemieszczanie się tu i ówdzie na lotniskach, przy samochodach, na skuterach. Ma być nowocześnie, czyli dynamicznie i niesalonowo.

Wkrótce dziewczyny i chłopcy zaczynają tak samo obcinać włosy, krótko z grzywką (tzw. bob). Wygodne uczesanie pod hełm lub... zamiast. Idzie ku biseksualnemu wyglądowi.

Jasne, erotyka nie traci atrakcyjności. Brigitte Bardot w „Pogardzie", Julie Christie w „Darling" czy Jane Fonda w „Barbarelli" emanują seksapilem. Fonda-Barbarella nosi aerodynamiczne, ?futurologiczne gorsety zaprojektowane przez Paco Rabanne, projektanta, który ma jeden pomysł: nie szyje sukienek, lecz tnie i spawa plastikowe bądź aluminiowe płytki. Szczyt kosmicznego odlotu.

Lata 60. były długie, dłuższe niż inne dekady. Wbrew logice jest także próba wyznaczenia połowy tamtego dziesięciolecia: przypada dopiero na rok 1967. Wtedy po raz pierwszy w historii odebrano przywódczy głos ludziom doświadczonym. Ton zaczęli nadawać młodzi buntownicy, rozkołysani balladowym i bigbitowym rytmem, napaleni na zaprowadzenie nowego porządku i sprawiedliwości. Przez krótki okres młodzieżowej dyktatury słowa: równość, wolność, braterstwo znaczyły to, co znaczyć powinny. Wojna atomowa? Strachy na Lachy! Prawdziwa trwoga to iść do woja i być wysłanym na wietnamski front. Pacyfistyczna postawa – to jedyne słuszne. Oprócz tego te same prawa dla wszystkich, bez względu na kolor skóry, urodzenie i płeć (feminizm w rozkwicie); wolna miłość (od 1967 roku można było bez trudu dostać antykoncepcyjną pigułkę, a nawet legalnie dokonać aborcji); wiara w „wyzwalającą" moc narkotyków; pogarda dla gromadzenia dóbr, społecznej hierarchii; długie włosy, w nich kwiaty.

Nastała Era Wodnika. W sztuce, modzie, designie psychodelia, szał kolorów, płynne linie, nagromadzenie detali. Odwrotność rygorystycznych i geometrycznych linii z pierwszej połowy dekady. Raj dzieci kwiatów trwał krótko. Co z niego zostało w latach 70.?

Programowe zrównanie okazało się szybko zapomnianym hasłem. Za to hipisowskie tęsknoty i luz przeniknęły do mody, filmu, muzyki. I jeszcze coś: odloty w stronę pozaeuropejskich kultur wywołały falę powrotów do przeszłości. I tak oto pod koniec lat 60. po raz pierwszy odezwały się retrotęsknoty...

Pamiętacie film „Bonnie i Clyde" (1967)? Piękna para drobnych przestępców symbolizowała kontestatorskiego ducha czasów. A zarazem zapoczątkowała modę na lata 20. i 30. Tym sposobem odwróciliśmy się od gwiazd ku historii.

Najlepszym przykładem ekspozycja w stołecznej Zachęcie „Kosmos wzywa!". To istotnie wezwanie do podróży w czasie. Cofamy się w przeszłość za sprawą op-artowskich kompozycji (Zdzisław Jurkiewicz, Jerzy Rosołowicz, Andrzej Pawłowski to najważniejsze nazwiska), zdjęć mody (Andrzej Wiernicki), makiet i szkiców architektonicznych (Oskar Hansen), ilustracji do powieści Stanisława Lema (Daniel Mróz) oraz fragmentów futurologicznych filmów.

Dopełnieniem tego pokazu kosmiczna odyseja w krakowskim Muzeum Narodowym, czyli monografia Stanleya Kubricka. A odbiciem gwiezdnych tęsknot pokaz „Conceptual & Applied III. Surfaces and Pattern" w berlińskiej Daimler Contemporary.

Pozostało 89% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl