Wybrano 38 prac Franka Stelli z lat 70. Są to abstrakcyjne wielkoformatowe obrazy, modele reliefów z drewna i tektury i przygotowawcze rysunki, szkice. Cykl ten artysta nazywał „Polskie miasteczka” („Polish Village Series”). Stworzył go pod wpływem, książki „Wooden Sunagogues” polskich architektów, Marii i Kazimierza Piechotków, która przypadkiem wpadła mu w ręce i okazała się zwrotnym punktem w jego poszukiwaniach.
Artysta sytuuje te prace między architekturą i sztuką, bo powstały, jak wyjaśniał na konferencji w Warszawie, gdy myślał „o budowaniu obrazu”. Mimo że są to dzieła abstrakcyjne, skłaniają także do refleksji nad utraconym dziedzictwem. i potrzebą jego ratowania.
- Te nieistniejące synagogi uświadomiły mi, że artysta powinien włączyć się w ich odbudowę – mówił w Warszawie Frank Stella. – Jako ludzie cywilizowani nie możemy zapominać o tym dziedzictwie. Nie ma historii barbarzyństwa. Jest historia cywilizacji.
Wystawę można oglądać z różnych perspektyw. Po pierwsze – jako okazję do obserwacji złożonego, wieloetapowego procesu pracy artysty. Stworzenie wielkoformatowego obrazu o nieregularnej, ale syntetycznej formie poprzedza u niego długa droga szkiców i eksperymentów w różnymi materiałami.
Prezentacja dzieli się na pięć grup, hasłowo oznaczonych tytułami finałowych obrazów: Olkienniki, Łunna Wola, Bogoria, Odelsk, Lanckorona, które odpowiadają konkretnym miejscowościom i znajdującym się w nich kiedyś bóżnicom. Stąd pomysł twórców wystawy, by dodać do ekspozycji ich przedwojenne zdjęcia i inwentaryzacyjne pomiarowe rysunki pochodzące z Zakładu Architektury Polskiej Politechniki Warszawskiej.