Tomiszcze-monument. Na skalę naszych wschodnich sąsiadów. 560 stron, duży rozmiar, reprodukcje świetnej jakości. Jest próbą załatania ponadwiekowej wyrwy: pokazuje twórczość, którą za czasów komunizmu skazano na historyczną banicję.
[srodtytul]Kompleksy, komizm i wielkość[/srodtytul]
"Arcydzieła" polecam zwłaszcza miłośnikom tradycyjnych przedstawień. Mnóstwo świetnego malarstwa, nam zupełnie nieznanego. Gros prac w zestawie to obrazy akademickie, oficjalne, z XVIII i XIX stu- lecia. Dwa wieki fenomenalne- go rozkwitu sztuki rosyjskiej. Przedtem poza ikoną (której poświęcono kilkustronicowe omówienie) malarstwo świeckie – portretowe, pejzażowe, batalistyczne czy rodzajowe – w mocarstwie praktycznie nie istniało. Dopiero oświecony władca Piotr Wielki wysyłał artystów na stypendia do obcych krajów. Zazwyczaj do Francji. Efekty pojawiły się natychmiast. W Rosji objawiło się mnóstwo talentów zręcznie powielających koncepcje zachodnie.
Ale najbardziej sztuce rosyjskiej przysłużyła się Katarzyna Wielka. Sprowadziła do Petersburga zagranicznych mistrzów, stworzyła podwaliny Ermitażu i założyła Akademię Sztuk Pięknych. Jej ulubieńcem był Dmitrij Lewicki, autor najsłynniejszego portretu carycy i innych wdzięcznie upozowanych arystokratek.
Rosjanie technicznie byli świetni, lecz w XVIII stuleciu ich wkład do światowej sztuki był skromny. Doganiali Zachód. Kompleksy ujawniały się w przydomkach: Oresta Kiprieńskiego mianowano rosyjskim van Dyckiem, Wasilija Tropinina, autora pełnych zmysłowości kobiecych konterfektów, nazywano rosyjskim Greuzem, weducistę Fiodora Borowikowskiego – rosyjskim Canalettem.