Ucieczka przed terrorem śmierci

„Trzy cienie” Cyrila Pedrosy to mistrzowsko rysowana, poruszająca historia. Inspiracją było prawdziwe wydarzenie, na podstawie którego autor stworzył fantastyczną opowieść pełną odniesień do baśni braci Grimm, Tolkiena i mitów greckich

Publikacja: 10.04.2009 11:51

„Trzy cienie”

„Trzy cienie”

Foto: Materiały Promocyjne

Książki testuję w metrze, na trasie Ursynów - Centrum. Jeśli akcja wciąga do trzech pierwszych stacji – dalej może być tylko lepiej. Jeśli lektura nie zachwyca, daję jej szansę do Centrum. Ale jeżeli przegapię stację wysiadkową – wiem, że autor jest mistrzem.

[srodtytul]Dedykowane przyjaciołom[/srodtytul]

„Trzy cienie” wciągnęły mnie jak trąba powietrzna. Zresztą, ta graficzna opowieść ma coś z tornada. Jest w niej żywioł miłości. I nie chodzi o romans, lecz o uczucie ojca do syna.

Autor, Cyril Perdosa, rocznik 1972, francuski rysownik i animator (pracował przy Disney’owskim opracowaniu „Dzwonnika z Notre-Dame” i „Herkulesie”) trzy lata temu zbuntował się przeciwko jałowej pracy dla firmy. Zaczął tworzyć komiksy. Z nieprawdopodobnym sukcesem. „Trzy cienie” zdobyły Prix Essentiel ubiegłorocznego festiwalu komiksów w Angouleme i renomę komiksowej rewelacji.

W jednym z wywiadów rysownik wspominał, że pierwowzorami Louisa i Lise, książkowych rodziców małego Joachima, byli jego przyjaciele. Im właśnie dedykował komiks. Kilka lat temu obserwował ich beznadziejną walkę o życie synka. Jemu też było gorzko, gdy patrzył na umierające dziecko. Wymyślił wtedy bajkę o ojcu, który usiłuje ocalić malca, zamykając go we… własnej dłoni. Rośnie, potężnieje, ucieka przed fatum w siną dal. A choć nie wygrywa z losem – na to nie ma mocnych – przezwycięża strach, dojrzewa emocjonalnie, potrafi docenić dobre chwile. Ten fragment wszedł do „Trzech cieni”, ale natrafiamy nań dopiero pod koniec książki.

[srodtytul]Bo na początku…

… był raj[/srodtytul]

W spokojnej dolinie stał przytulny domek, w nim mieszkała młoda para z synkiem Joachimem. Pracowali, cieszą się sobą, życiem, naturą. On był wielki i silny, nosił sombrero i nie wypuszczał fajki z ust; ona drobna, dziewczęca, figlarna; ich pierworodny – żywe srebro.

Od pierwszych stron wiadomo, że sielanka długo nie potrwa. Pedrosa stopniuje napięcie z wprawą filmowca. Z kadru na kadr robi się mroczniej. Dobry nastrój opada, jak mgła nad doliną. W mlecznej bieli zawierusza się pies Joachima; zając, na którego kłusował Louis, okazuje się poszarpany przez kruki. A niepokojące czarne ptaszyska krążą nad okolicą. Nocą mały nie może zasnąć, bo prześladują go cienie. Kim, czym są? Przewidzeniem dzieciaka? Nie – dorośli też dostrzegają majaczące w dali, ciemne sylwetki.

Matka udaje się po poradę u miejscowej wróżki-Kasandry. Dowiaduje się, że widma przyszły po synka. I próżny trud, nic nie da się zrobić. Jednak ojciec nie może pogodzić się z Przeznaczeniem. Ucieka z malcem na kraj świata. Matka zaś, jak Penelopa, pilnuje domowego ogniska.

[srodtytul]Przeprawa przez rzekę[/srodtytul]

Louis chce przeprawić się z synkiem przez rzekę jak morze szeroką i głęboką. Wierzy, że na drugim brzegu cienie ich nie dopadną. Żeby osiągnąć cel, musi dostać się na statek. A chętnych na przeprawę jest wielu, zbyt wielu. Toteż bilety kosztują… wszystko. Kto ile ma. Dramatyczna szarpanina zdaje się nie mieć końca. Na każdym kroku czyhają oszuści, bandziory, typy żerujące na cudzym nieszczęściu. Próba wymknięcia się Fatum, to motyw z wielu baśni i mitów. Louis przypomina Odyseusza skrzyżowanego z Herkulesem: jego droga jeży się od przeszkód, a ich pokonanie wymaga nadludzkiego wysiłku. Ale ojciec-heros przetrzymuje przeciwności i podłości. Przecież stawką jest życie dziecka! Tak właśnie – irracjonalnie – postępują zrozpaczeni ludzie, tracący kogoś bliskiego.

Potem następuje wspomniana wcześniej sekwencja: tata rośnie i unosi synka w zaciśniętej dłoni. Aż pada ze męczenia. Wtedy Joachim wymyka się z jego ręki, bo też chce odetchnąć. Jak nietrudno domyślić się, czekają na niego przeklęte mary. Z bliska wcale nie takie groźne – trzy smukłe, delikatne kobiety. Trzy siostry uosabiające Los. Greckie Mojry, rzymskie Parki. Wśród nich ta najgorsza, Morta.

[srodtytul]Jaśniejsza strona tragedii[/srodtytul]

Joachim znika, życie toczy się dalej. Po zamknięciu tomu czytelnik nie ma łez w oczach, przeciwnie, uśmiecha się. Bo Pedrosa powściągliwie przedstawia rodzinny dramat. Przede wszystkim, unika dosłowności w rysunkach. Jego postaci bliskie są kreskówkom. Trochę groteskowe, przesadnie charakteryzowane. Tym większy kontrast z poważnym przesłaniem opowieści: żeby pomóc ludziom godnie umierać. Pożegnać ich. Towarzyszyć im do końca. I cenić dar życia.

[i]Cyril Perdosa – rysunki, scenariusz

Trzy cienie

Tłum. Katarzyna Koła

Wyd. Kultura Gniewu

Warszawa, 2009[/i]

Książki testuję w metrze, na trasie Ursynów - Centrum. Jeśli akcja wciąga do trzech pierwszych stacji – dalej może być tylko lepiej. Jeśli lektura nie zachwyca, daję jej szansę do Centrum. Ale jeżeli przegapię stację wysiadkową – wiem, że autor jest mistrzem.

[srodtytul]Dedykowane przyjaciołom[/srodtytul]

Pozostało 93% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl