We wszystkich kolekcjach stałych czeka na widzów niespodzianka. Pośród fresków z Faras wynurza się nagle potężna współczesna rzeźba „Człowiek z młotem” Grzegorza Klamana. Niezwykle ekspresyjna figura obryzgana czerwoną farbą niczym krwią. Sprawia wrażenie barbarzyńcy, który chce rzucić się na otaczające piękne i cenne malowidła. – Co to znaczy? – głowią się widzowie. Podpowiadam: chodzi o kontrast i zobrazowanie ewolucji sztuki.
W Galerii Sztuki Średniowiecznej przed XV–wiecznym ołtarzem stoi współczesny jaskrawoczerwony designerski fotel Romana Modzelewskiego (taki sam zakupiło niedawno do swych zbiorów Victoria & Albert Museum w Londynie). Zwiedzający, nieświadomi rangi współczesnego eksponatu, siadają na nim, sądząc, że zachęca do kontemplacji średniowiecznego zabytku. I dziwią się, gdy natychmiast są spędzani z obiektu. Czysta humoreska. W tym momencie pozostaje tylko odparować cytatem z Matisse'a, który mówił, że marzy o sztuce podobnej do „wygodnego fotela, dającego odprężenie po zmęczeniu fizycznym”.
Przed „Bitwą pod Grunwaldem” Jana Matejki wita odwiedzających figura buddyjskiego Bishamontena. Co bóstwo szczęścia i bogactwa, czy według innej interpretacji - wojownik walczący ze złymi mocami, robi na polach grunwaldzkich, między Krzyżakami, Polakami i Litwinami? Zapewne wspomaga szlachetnych rycerzy Jagiełły i Witolda, by nie stracili sił w starciu z demonicznymi Krzyżakami (wyłącznie taki ich wizerunek utrwalili wszak historycy). Podejrzewam jednak i drugie ukryte przesłanie – kpinę z bogatego stylu Matejki.
Autorem pomysłu wystawy „Interwencje!” jest nowy dyrektor Piotr Piotrowski, a realizatorami wszyscy kuratorzy muzeum. Pokaz wskazuje kierunek zmian. – To zapowiedź konieczności przemyślenia i zmiany koncepcji stałych ekspozycji – tłumaczy prof. Piotrowski, wybitny historyk i krytyk sztuki. – Chcemy zwrócić uwagę, że nie istnieje jedna wizja przeszłości; interpretacje w historii sztuki się zmieniają.
Zwiedzanie Muzeum Narodowego przypomina obecnie udział w modnych dziś „grach miejskich”, w których trzeba rozszyfrowywać mnóstwo rebusów i zagadek. Niektóre z „Interwencji” prowadzą do ciekawych refleksji na temat związków dzieł nawet bardzo odległych, np. w porównaniu dwóch wizji ziemskiego raju: współczesnej i barokowej (w malarstwie Jerzego Ryszarda Zielińskiego i Michaela Willmanna). Ale co robi stół z ceramicznymi jabłkami Antoniego Starczewskiego przed XVI–wiecznym obrazem holenderskiego malarza Pietera Saenredama, przedstawiającym wnętrze kościoła? Gdyby ustawiono go przed symboliczną niderlandzką martwą naturą, rzecz byłaby jasna. Chodziłoby o alegorię przemijania. Tłumaczenie kuratorów, że prace zbliża architektura przestrzeni jest, według mnie, mocno naciągana. Nie brakuje też zestawień, obliczonych przede wszystkim na artystyczną prowokację, jak zderzenie fotografii Katarzyny Kozyry, przedstawiającej pobitego mężczyznę z wcieleniami „Ecce Homo” w dziełach niderlandzkich.