W chińskim Shenzhen 30 lat temu była wioska rybacka, dziś 10 milionów mieszkańców ogląda budowę jednego z najnowocześniejszych muzeów świata. Wokół Dauhy, rozkwitającej stolicy Kataru, przed półwieczem stały tylko namioty nomadów – teraz renomowani architekci z Azji i Europy prześcigają się w finezyjnych projektach galerii. W Dubaju i Singapurze dotąd można było robić tylko interesy i zakupy, ale to już przeszłość.
[srodtytul] Królewski sponsoring[/srodtytul]
Metropolie Bliskiego i Dalekiego Wschodu, zbudowane błyskawicznie, pozbawione historii i pełne przyjezdnych, inwestują w sztukę. Na gwałt stawiają muzea, galerie, biblioteki i teatry, bo sklepy nie wystarczą, by zatrzymać najlepiej wykształconych. Centra handlowe są już przechodzonym symbolem prestiżu i dominacji – teraz w cenie jest kultura.
W Zatoce Perskiej toczy się intrygująca rozgrywka – nie o ropę, ale o tytuł artystycznego lidera regionu. Dauha, Abu Zabi i Szardża pozazdrościły Dubajowi, w którym – za sprawą imigrantów z Azji i Europy – od lat powstają galerie, kwitnie życie kulturalne i handel sztuką. Teraz władcy tych emiratów sprowadzają z Zachodu kuratorów i architektów, skupują arcydzieła, sponsorują nowe instytucje, by pokazać światu, że są czymś więcej niż wielką beczką ropy. Megamuzea budują tak jak miasta – błyskawicznie. Mają kilka lat na zgromadzenie kolekcji, którymi wypełnią wielkie gmachy. Eksperci łapią się za głowy, bo na stworzenie znaczących zbiorów trzeba dekad.
Największe sukcesy notują ostatnio Katarczycy. Właśnie otworzyli w Dausze pierwsze na świecie Muzeum Współczesnej Sztuki Arabskiej. W muzeum znajduje się 6 tys. eksponatów, które zakupił szejk Hassan al Thani. Gromadząc prace, zaprzyjaźnił się z twórcami Bliskiego Wschodu, zasłynął m.in. jako mecenas artystów z Iraku. Odkąd zrabowano Muzeum Narodowe w Bagdadzie, jest właścicielem najpokaźniejszej kolekcji irackiego malarstwa.