W Muzeum Literatury u Leonor Fini i Konstantego Jeleńskiego

„Leonor Fini i Konstanty Jeleński. Portret podwójny” w Muzeum Literatury pokazuje prywatność fascynującej pary - pisze Monika Małkowska

Publikacja: 19.10.2011 08:15

W Muzeum Literatury u Leonor Fini i Konstantego Jeleńskiego

Foto: materiały prasowe

Duszny pokaz. Już od progu osacza pajęcza sieć obiektów. Intensywnych, naładowanych emocjami, aluzjami, podtekstami. Setki szkiców, tyle samo fotografii plus dziwaczne meble, tajemnicze przedmioty i zwyczajne dokumenty. Do tego filmy i teledysk Madonny (!) inspirowany obrazami Leonor Fini. Na płótnach i szkicach także się kłębi. Prawie same baby. Powyginane, nagie wiedźmy, dziwożony, sfinksy. Diablice z rysami autorki.

Wszystko to w niewielkim Muzeum Literatury w Warszawie, tak zagęszczone, że dławi. Jak perfumy, którymi Leonor polewała się bez umiaru. W ogóle w niczym nie była powściągliwa. Ze swego życia i ciała zrobiła artystyczne kreacje. Zmarła 15 lat temu, lecz we Francji jej kult i legenda trwają. Ciekawe, czy w Polsce też ma wielbicieli.

Kiedyś uważałam, że balansuje na krawędzi kiczu, zwłaszcza w stroju i wystroju domów. Teraz mnie przekonała. Więcej, poczułam się dopuszczona do konfidencji: zobaczyłam jej łoże. Ogromne, pod baldachimem, zarzucone cennymi materiami, szkicami, resztkami herbatników i kocią sierścią. Pole bitew miłosnych i zmagań z materią sztuki.

Wystawa w Muzeum Literatury nie pozwala na dystans wobec bohaterów. Odsłania dużo więcej intymnych szczegółów niż standardowe retrospektywy. Obrazuje dwie odmienne osobowości. Ona – surrealistka w sztuce i zachowaniu, kobieta wamp, namiętna, wybuchowa, zachłanna. On – erudyta, intelektualista, wrażliwy chłopiec, choć uparciuch. Leonor i Kot. Do ich paryskiego domu spieszyły różne barwne osobowości lat 50. i 60., tej szczęśliwej epoki, kiedy życie odrodziło się po wojnie, zamożność wzrosła, a wielka sztuka i intelekt były w cenie. To historyczne tło ekspozycji, o którym warto pamiętać, oglądając „Portret podwójny".

Zresztą nie sposób abstrahować od czasów, jako że na fotosach pojawiają się sławne twarze – Salvador Dali, Federico Fellini (do którego filmu „Osiem i pół" Leonor projektowała kostiumy), Anna Magnani, Brigitte Bardot. Nade wszystko – Fini w dziesiątkach wcieleń: naga, ubrana, przy pracy i na luzie, zawsze starannie upozowana, umalowana.

Jaką rolę w tym prywatnym teatrze wyznaczyła mężczyznom? Ustawiła w orszaku obok kotów, puszystych perskich potworów, rozpuszczonych do  obrzydliwości, sypiających z nią, jedzących ze stołu, obsługiwanych przez specjalną służbę. Konstanty Jeleński, choć pupilek naszej pani, musiał się pogodzić ze stałą obecnością konkurenta – druha, włoskiego arystokraty i malarza Stanislao Lepri. Od 1952 roku mieszkali we trójkę w Paryżu, razem odpoczywali na Korsyce, wspólnie podróżowali. Piękna Leonor realizowała życiową dewizę: „Kobieta zawsze powinna być z dwoma mężczyznami: jednym głównie kochankiem, drugim – przyjacielem".

W Muzeum Literatury Lepri zszedł na dalszy plan. „Portret" opowiada dzieje związku włosko-francuskiej surrealistki z polskim pisarzem i krytykiem. Trwające prawie 40 lat zauroczenie, uzależnienie, podziw. Kot bezkrytycznie adorował starszą o 15 lat Fini. To on był autorem koncepcji wystawy-labiryntu z kulminacją w sypialni. Do realizacji pomysłu doszło dopiero teraz. Koniecznie idźcie zobaczyć – takich oryginałów już dziś nie ma!

Wystawa czynna do 30 grudnia

Duszny pokaz. Już od progu osacza pajęcza sieć obiektów. Intensywnych, naładowanych emocjami, aluzjami, podtekstami. Setki szkiców, tyle samo fotografii plus dziwaczne meble, tajemnicze przedmioty i zwyczajne dokumenty. Do tego filmy i teledysk Madonny (!) inspirowany obrazami Leonor Fini. Na płótnach i szkicach także się kłębi. Prawie same baby. Powyginane, nagie wiedźmy, dziwożony, sfinksy. Diablice z rysami autorki.

Wszystko to w niewielkim Muzeum Literatury w Warszawie, tak zagęszczone, że dławi. Jak perfumy, którymi Leonor polewała się bez umiaru. W ogóle w niczym nie była powściągliwa. Ze swego życia i ciała zrobiła artystyczne kreacje. Zmarła 15 lat temu, lecz we Francji jej kult i legenda trwają. Ciekawe, czy w Polsce też ma wielbicieli.

Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl