Łukasz Guza: Czyje prawo do sądu?

W Polsce systemowo zniechęca się obywateli do dochodzenie swoich praw i walki o sprawiedliwość.

Publikacja: 02.04.2025 06:00

Łukasz Guza: Czyje prawo do sądu?

Foto: Adobe Stock

Gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro, obywatele masowo protestowali w obronie sądów. „Protestujemy po to, by zachować prawo do niezależnego sądu” – tak najczęściej uzasadniano przejawy sprzeciwu. O niezależność sędziowską zawsze warto walczyć, ale czy aby rzeczywiście obywatele mają prawo do sądu?

Na papierze na pewno – art. 45 konstytucji jasno wskazuje, że „każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. W praktyce realizacja tego prawa niestety jest – co najmniej – znacznie ograniczona. Potwierdzają to statystyki, które w ostatnich dniach na łamach „Rz” analizował Piotr Szymaniak. Od 2011 roku czas oczekiwania na wyrok sądu pierwszej instancji w sprawach cywilnych wzrósł o blisko 70 proc. Liczba skarg na przewlekłość postępowania w ostatniej dekadzie jednak wyraźnie spadła, niemalże o połowę (z 18,1 tys. w 2015 roku do 9,5 tys. w 2024).

Czytaj więcej

Jarosław Gwizdak: Ambasadorowie sądownictwa

„Skarga na przewlekłość jeszcze bardziej przedłuża postępowanie, zasądzane odszkodowania są niskie (średnio 3381 zł), a na dodatek strony obawiają się, że skarga rozdrażni sędziego, w którego rękach leży los postępowania” – tak ten spadkowy trend uzasadniają przepytani przez „Rz” eksperci. Smutna to lektura, bo dowodzi, że w Polsce systemowo zniechęca się obywateli do dochodzenia swoich praw i walki o sprawiedliwość. I tak oto, nie przez (albo nie tylko przez) zakusy polityków na sądownictwo obywatele są w praktyce często pozbawieni realnego, czyli sprawnie realizowanego, prawa do sądu.

Polecam tę gorzką lekturę rządzącym i przedstawicielom wymiaru sprawiedliwości. Tak, tak, tym ostatnim też, bo sędziowie, którzy tak chętnie odwoływali się do obywatelskich sumień w czasie ataku na niezależne sądownictwo, nie zawsze mają czyste sumienie w kwestii sumiennego wykonywania zadań wymiaru sprawiedliwości.

Gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro, obywatele masowo protestowali w obronie sądów. „Protestujemy po to, by zachować prawo do niezależnego sądu” – tak najczęściej uzasadniano przejawy sprzeciwu. O niezależność sędziowską zawsze warto walczyć, ale czy aby rzeczywiście obywatele mają prawo do sądu?

Na papierze na pewno – art. 45 konstytucji jasno wskazuje, że „każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. W praktyce realizacja tego prawa niestety jest – co najmniej – znacznie ograniczona. Potwierdzają to statystyki, które w ostatnich dniach na łamach „Rz” analizował Piotr Szymaniak. Od 2011 roku czas oczekiwania na wyrok sądu pierwszej instancji w sprawach cywilnych wzrósł o blisko 70 proc. Liczba skarg na przewlekłość postępowania w ostatniej dekadzie jednak wyraźnie spadła, niemalże o połowę (z 18,1 tys. w 2015 roku do 9,5 tys. w 2024).

Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Jest projekt, czemu tak późno
Rzecz o prawie
Marek Celej: Zmiany w delegacjach sędziowskich są konieczne
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Tylko sprawiedliwość
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Brakuje zjazdowych emocji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Rzecz o prawie
Jakub Sewerynik: Śmierć bez należytej troski, czyli jeszcze o aborcji w dziewiątym miesiącu ciąży
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne