Co obecny kryzys w sądownictwie ma wspólnego ze sprawą młodego pilota, skazanego w czasach stalinowskich na śmierć? Okazuje się, że wiele. Latem 1952 r. Edward Pytko, 23-letni podporucznik lotnictwa i instruktor, został zatrzymany w czasie próby ucieczki wojskowym samolotem za granicę. Z relacji rodziny wynika, że odmówił donoszenia na kolegów z wojska i chciał uniknąć konsekwencji ze strony reżimu. Został skazany na śmierć, wyrok natychmiast wykonano, ciało z rękoma związanymi drutem kolczastym wrzucono do bezimiennego dołu na tzw. Łączce na warszawskich Powązkach
Z trzyosobowego składu sędziowskiego, który dopuścił się tej zbrodni sądowej, żyje jedynie Bogdan Dzięcioł, dziś 97-letni były prezes Sądu Najwyższego. W marcu ubiegłego roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uznał go za winnego zbrodni komunistycznej i przeciwko ludzkości. Sprawa trafiła do Izby Karnej SN, bo apelację złożyła prokuratura (domaga się surowszej kary – ośmiu, a nie pięciu lat więzienia) i obrona sędziego Dzięcioła. Ta druga jako przyczynę wskazuje m.in. nieprawidłowe obsadzenie SO, bo w jego składzie znalazł się sędzia powołany przez tzw. neo-KRS.
Czytaj więcej
Częściowy paraliż pracy sądów i pogłębienie chaosu – to obawy prawników komentujących ujawnione właśnie plany reformy statusu tzw. neosędziów. "Rzeczpospolita" zebrała opinie przedstawicieli świata prawniczego o projektach, które ma na biurku Adam Bodnar.
Jeśli z powodu sporów o neosędziów nie dojdzie do pierwszego (i być może ostatniego) prawomocnego skazania sędziego za stalinowską zbrodnię sądową, będzie to bolesna porażka nie tylko wymiaru sprawiedliwości, ale całego państwa. Okazałoby się, że nie potrafiło choćby symbolicznie oddać sprawiedliwości ofiarom stalinowskiego aparatu władzy. A pamięć o nich jest po stokroć ważniejsza niż tysiące racji, którymi przerzucają się na co dzień paleo- i neosędziowie.