We wtorek 9 sierpnia br. w Sądzie Najwyższym odbyło się losowanie 33 sędziów tego sądu, spośród których prezydent RP wskaże 11 sędziów mających przez pięć lat orzekać w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. Realizacja tego etapu kształtowania nowej izby SN spotkała się z dwojakiego rodzaju krytyką. Pierwsza sprowadzała się do wyśmiewania idei losowania. Brylowali tu politycy, podnoszący hasła typu: „Totolotek z większą nowoczesnością”, „SN obdarty z powagi”, „Sprowadzony do roli maszyny losującej” itd. Druga płynęła z ust niektórych (tzw. starych) sędziów Sądu Najwyższego, wskazujących, że losowanie i późniejsze wyznaczenie składu nowej izby przez prezydenta miało być jakoby sprzeczne ze standardem „sądu ustanowionego ustawą”, pozostawia bowiem „władzy wykonawczej w osobie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej dyskrecjonalną i niczym nieograniczoną władzę, według nieokreślonych w ustawodawstwie kryteriów, decydowania o składzie sądu dyscyplinarnego”. Dodatkowo podnosili oni zarzut niewykluczenia z losowania tzw. nowych sędziów SN, do których mam zaszczyt należeć.
Czytaj więcej
We wtorek w Sądzie Najwyższym wylosowano 33 kandydatów, z których prezydent wybierze 11 sędziów I...
Taki pomysł już był
Powyższa krytyka wymaga kilku słów komentarza. Po pierwsze, rozwiązanie, które zostało przyjęte jako mechanizm tworzenia Izby Odpowiedzialności Zawodowej, jest właściwie w całości przejęte z projektu zmian ustawy o SN przedstawionej w 2017 r. przez ówczesną pierwszą prezes SN prof. M. Gersdorf. W tamtym projekcie izbę realizującą odpowiedzialność dyscyplinarną również tworzyło 11 sędziów SN, którzy mieli być powoływani przez prezydenta spośród sędziów orzekających w innych izbach SN, przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN „po trzech kandydatów na każde stanowisko sędziego” w nowo tworzonej Izbie, a wybranych – a jakże – w drodze losowania. Zarówno w obowiązującym stanie prawnym, jak i w projekcie zmian z 2017 r. prezydent miał więc dokonywać „wyboru spośród niemal jednej trzeciej obecnego składu SN”. Podobny był również zakres wyłączeń z losowania (sędziowie pełniący funkcje w SN), taka sama jak obecnie kadencja oraz zasada, że wylosowany sędzia nie może odmówić kandydowania (art. 1 pkt 9 projektu z 2017 roku).
W uzasadnieniu ówczesnej propozycji wskazano: „w projekcie zaproponowano również stworzenie – zgodnych z Konstytucją RP – warunków udziału Prezydenta RP oraz Ministra Sprawiedliwości w sprawowaniu władzy sądowniczej, tak aby jednocześnie została zachowana stosowna równowaga pomiędzy tymi organami (…). Jednocześnie eliminuje się zgłaszane zastrzeżenia co do zgodności projektowanych regulacji z prawem Unii Europejskiej” (uzasadnienie projektu z 2017 roku). Jeszcze wyraźniej mechanizm konstruowania izby aprobował ówczesny rzecznik prasowy SN sędzia Michał Laskowski, który dziś krytykuje obowiązujące, i jak widać tożsame z ówczesnymi propozycjami, rozwiązania. Wskazywał on wówczas: „projekt zawiera rozwiązania, które pozostając w zgodzie z ustawą zasadniczą, wychodzą naprzeciw oczekiwaniom społecznym w zakresie oceny pracy sędziów, weryfikacji rozstrzygnięć rażąco niesprawiedliwych oraz zapewnienia równowagi, w ramach której sądownictwo podlegałoby większej kontroli ze strony Sejmu RP, jako reprezentanta Narodu, Ministra Sprawiedliwości oraz Prezydenta RP” (M. Laskowski, Komunikat prasowy z 15 listopada 2017 r.). Podobnie wtedy afirmowana zasada wyboru przez prezydenta składu izby „spośród niemal jednej trzeciej składu SN” dziś powoduje odmienną ocenę: „uprzednie losowanie kandydatów jest iluzoryczne i pozorne” (Stanowisko SSN: P. Prusinowskiego, J. Iwulskiego, M. Laskowskiego, B. Skoczkowskiej, B. Bieńka, M. Romańskiej, A. Piotrowskiej z 6.08.2022 r.). Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o przyczyny tak diametralnej zmiany stanowiska wykracza raczej poza ramy prawniczej analizy.
Warunki KE
Po drugie, politycy w debacie publicznej kładli nacisk przede wszystkim na potrzebę likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN z uwagi na warunki stawiane przez KE w związku z blokowaniem środków z KPO. Był jednak także drugi, ustrojowo o wiele ważniejszy, aspekt zagadnienia. Otóż, w każdym wymiarze sprawiedliwości musi funkcjonować sprawny system egzekwowania odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, chociażby ze względu na konieczność budowy autorytetu władzy sądowniczej. W uzasadnieniu projektu ustawy z 2017 r. ujęto ten aspekt zagadnienia następująco: dobrze ukształtowany system dyscyplinarny „będzie mieć znaczenie dla autorytetu sądów i w ogóle środowiska prawniczego, a także jego morale”. Są to słowa, które zawsze pozostają aktualne. I właśnie dlatego próbę usunięcia swoistego pata w systemie odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów należy ocenić pozytywnie, niezależnie od losów politycznego sporu o uruchomienie KPO.