Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności pokazują, że po załamaniu w II kwartale liczba pracujących Polaków mocno odbiła i w III kwartale była o 0,5 proc. większa niż rok wcześniej. To bardzo dobra informacja, ale niespójna z innymi wskaźnikami.

Z bazy danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wynika, że liczba ubezpieczonych, czyli odprowadzających składki ZUS w związku z wykonywaną pracą, sukcesywnie spada od początku roku. Na koniec września składki na ubezpieczenie emerytalne płaciło o 243 tys. mniej osób niż rok temu, a jeśli chodzi o ubezpieczenie zdrowotne, które jest szerszą miarą kondycji rynku pracy – o 175 tys. mniej.

Ekonomiści zastanawiają się, skąd te różnice. Ich zdaniem mogą one wynikać z różnic metodologicznych w zbieraniu danych, ale jednym z wyjaśnień może być też to, że podczas pandemii zaczęła rosnąć szara strefa w zatrudnieniu. Podczas kryzysu gospodarczego firmy zwykle niechętnie zatrudniają na etat, łatwiej im zapłacić za wykonaną pracę bez żadnej umowy. W efekcie rośnie liczba pracujących, ale głównie tych pracujących na własny rachunek czy dorywczo.

– Możemy mieć do czynienia z obniżeniem jakości miejsc pracy w Polsce. Poprawa pokazana w danych BAEL może być poprawą w szarej strefie, a do tego może być sezonowa, tymczasowa i wkrótce zniknąć – zaznacza Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. – Obecnie wszystkie prognozy pokazują, że zatrudnienie będzie spadać, a bezrobocie rosnąć. Według najnowszych prognoz OECD stopa bezrobocia w Polsce zwiększy się w 2021 r. do 6 proc., czyli podwoi się w porównaniu z obecną sytuacją – komentuje Dudek.