Hindusi i Nepalczycy ratują polski rynek pracy

Ponad 1,5 mln cudzoziemców miało w końcu roku 2023 zalegalizowaną możliwość podjęcia pracy w Polsce. Dzięki popytowi na pracowników z Azji to o 261 tys. więcej niż rok wcześniej.

Publikacja: 14.02.2024 03:00

Ponad 1,5 mln cudzoziemców miało w końcu roku 2023 zalegalizowaną możliwość podjęcia pracy w Polsce

Ponad 1,5 mln cudzoziemców miało w końcu roku 2023 zalegalizowaną możliwość podjęcia pracy w Polsce

Foto: PAP/Kalbar

Już nie Ukraińcy i Białorusini, ale Hindusi i Nepalczycy są największą grupą cudzoziemców, którzy ubiegają się i dostają zezwolenia na pracę nad Wisłą – wynika z najnowszego raportu Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS), które podsumowało ubiegłoroczne dane dotyczące napływu pracowników z zagranicy. Raport potwierdza, że agresja Rosji na Ukrainę zmieniła specyfikę imigracji do Polski, w której wyraźnie wzrósł udział przybyszów spoza Europy, w tym głównie z Azji. Był to m.in. efekt odpływu ukraińskich mężczyzn.

Luka kadrowa na polskim rynku pracy

– Niektóre branże, w tym logistyka, transport, budownictwo, straciły pracowników po 24 lutego 2022 r., gdy ci wyjechali, aby bronić swojej ojczyzny. Szacuje się, że luka ta sięgnęła nawet 500 tys. osób, co w połączeniu z kurczeniem się zasobów na lokalnym rynku pracy skłoniło pracodawców do szukania pracowników z odległych krajów – mówi Nadia Kurtieva, ekspertka Konfederacji Lewiatan.

Na zmianę w statystykach dotyczących cudzoziemców wpłynęło też otwarcie rynku pracy dla Ukraińców, którzy od marca 2022 r. nie muszą już występować o zezwolenia na pracę (wystarczy, że krajowy pracodawca powiadomi właściwy urząd o ich zatrudnieniu) ani korzystać z uproszczonej procedury oświadczeń obejmującej przez lata przybyszów z sześciu państw dawnego ZSRR (w 2022 r. wykluczono z niej Rosjan).

Czytaj więcej

Migranci zarobkowi krótko mieszkają pod dachem pracodawcy. Samodzielni Ukraińcy

Nie tylko ta zmiana wpłynęła na fakt, że w ub.r. zarówno liczba zezwoleń na pracę w Polsce, jak i liczba oświadczeń o powierzeniu wykonywania pracy cudzoziemcowi były najniższe od lat. Jak przypomina raport MRPiPS, wydłużenie ważności oświadczeń z sześciu miesięcy do dwóch lat sprawiło, że radykalnie spadła też liczba oświadczeń o zatrudnieniu pracowników z Armenii, Białorusi, Gruzji i Mołdawii. W rezultaci, w ub.r. wpisano do ewidencji tylko 506 tys. oświadczeń (w 2021 r. było ich blisko 2 mln).

Chociaż obywateli Ukrainy prawie już nie widać w statystykach oświadczeń i zezwoleń na pracę w Polsce, to nadal stanowią największą grupę zatrudnionych u nas cudzoziemców. Potwierdzają to dane ZUS, według których w końcu zeszłego roku Ukraińcy stanowili 67 proc. obcokrajowców objętych u nas ubezpieczeniami emerytalnymi i rentowymi.

7 proc. w ZUS to obcokrajowcy

Jednak udział pracowników z Ukrainy w rejestrach ZUS maleje (przed rosyjską agresją sięgał 74 proc.), bo ukraińskich mężczyzn zastępują pracownicy z innych państw. W tym Białorusini, których pod koniec zeszłego roku w rejestrach ZUS było już prawie 130 tys., o jedną piątą więcej niż rok wcześniej. Jeszcze szybciej przybywa pracowników z Azji i Ameryki Południowej, na czele z Kolumbią.

Czytaj więcej

Polskie firmy będą zmuszone importować menedżerów?

„Odpowiedzią na deficyty kadrowe na rynku pracy staje się, oprócz aktywizacji zawodowej Polaków, zatrudnianie cudzoziemców, których liczba w polskiej gospodarce rośnie już od niemal dwóch dekad” – piszą eksperci MRPiPS. Przypominają, że podczas gdy przed dekadą obcokrajowcy stanowili mniej niż 1 proc. pracowników ubezpieczonych w ZUS, to pod koniec ub.r. ich udział wzrósł do 7 proc.

Na koniec 2023 r. 1,53 mln cudzoziemców miało aktualne dokumenty legalizujące ich pracę w Polsce (w tym zezwolenia na pracę, oświadczenia i powiadomienia czy zezwolenia na prace sezonową). To o 261 tys. więcej niż rok wcześniej, co nie oznacza, że wszyscy pracują obecnie nad Wisłą. Część mogła np. nie otrzymać wizy, zrezygnować z pracy w Polsce lub wyjechać kraju (jak tysiące uchodźców z Ukrainy).

Opinia dla "Rz"
Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego

Niepokoić może fakt, że 2/3 cudzoziemców pracuje w Polsce na bazie umów zleceń, nie podlegając prawom pracowniczym. Badania pracowników krajowych pokazują, że osoby zatrudnione na umowach czasowych rzadko przechodzą do stałego zatrudnienia i są dużo bardziej narażone na ryzyko bezrobocia. Z badań Anny Kiersztyn „Niepewność zatrudnienia młodych dorosłych” wynika, że osoby, które zaczynały pracę od umowy cywilnoprawnej, mają mniej niż 50 proc. szans, że po trzech latach będą pracować na umowie o pracę. Podobne zjawiska mogą mieć miejsce w przypadku migrantów.

Praca za minimalne stawki

Z zamieszczonej w raporcie analizy 1,9 mln wydanych w ub.r. dokumentów legalizujących pracę cudzoziemców wynika, że najczęściej zatrudniano ich w przetwórstwie przemysłowym, w transporcie i logistyce oraz na budowach. Najczęściej zarabiali jako pracownicy fizyczni, robotnicy przemysłowi oraz operatorzy i monterzy maszyn i urządzeń. Jedynie 3 proc. zezwoleń trafiło do pracowników biurowych i specjalistów.

Chociaż większość (prawie 80 proc.) dokumentów legalizujących pracę cudzoziemca, wydawana jest na okres powyżej roku, to niemal dwie trzecie obcokrajowców było zatrudnionych na umowę zlecenia. I za niewielkie pieniądze: średnie wynagrodzenie cudzoziemców zgodnie z deklaracjami na wnioskach legalizujących zatrudnienie oscylowało na poziomie płacy minimalnej (3600–3730 zł na pełen etat).

Czytaj więcej

Ukraińcy w Polsce pracują poniżej swoich kwalifikacji, bo nie znają języka

Krzysztof Inglot, założyciel agencji zatrudnienia Personnel Service, zwraca uwagę, że o ile w poprzednich latach wynagrodzenia cudzoziemców w Polsce były od kilku do kilkunastu procent wyższe od minimum, o tyle ich wzrost był ostatnio tak szybki, że zaczęły doganiać rynkowe stawki. – Pracodawcy mierzą się nie tylko z gwałtownym podwyższeniem minimalnego wynagrodzenia, ale i wzrostem innych kosztów związanych z zatrudnieniem. Dlatego stawki oferowane cudzoziemcom w 2023 r. oscylują na poziomie minimalnego wynagrodzenia – mówi Inglot.

Wyzwania pracodawców
Deficyt kadr w 29 zawodach

Do 29 pozycji wydłużyła się w tym roku lista deficytowych profesji po tym, jak dodano tam nauczycieli przedszkolnych i pracowników służb mundurowych. Jak wynika z ogólnopolskiego Barometru Zawodów na 2024 rok, wykaz zawodów, które są najtrudniejsze do pozyskania, znów otwierają kierowcy samochodów ciężarowych, których brakuje w 91 proc. powiatów. Kolejne miejsca zajmują profesje związane z ochroną zdrowia (w tym psycholodzy i psychoterapeuci, pielęgniarki i lekarze) oraz spawacze. Coraz większym problemem staje się niedopasowanie popytu i podaży pracy, w tym zbyt mała podaż fachowców w zawodach technicznych. Jest to efektem problemów kształcenia zawodowego i zmian demograficznych: powojennych roczników fachowców odchodzących na emerytury nie ma kto zastąpić, więc firmy sięgają po cudzoziemców.

Już nie Ukraińcy i Białorusini, ale Hindusi i Nepalczycy są największą grupą cudzoziemców, którzy ubiegają się i dostają zezwolenia na pracę nad Wisłą – wynika z najnowszego raportu Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS), które podsumowało ubiegłoroczne dane dotyczące napływu pracowników z zagranicy. Raport potwierdza, że agresja Rosji na Ukrainę zmieniła specyfikę imigracji do Polski, w której wyraźnie wzrósł udział przybyszów spoza Europy, w tym głównie z Azji. Był to m.in. efekt odpływu ukraińskich mężczyzn.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek pracy
Polacy nie boją się zwolnień. Bo wcale nie ma ich tak dużo
Rynek pracy
Ukraińcy mogą zniknąć z polskiego rynku pracy. Kto ich zastąpi?
Rynek pracy
Polskie firmy mają problem. Wojenna mobilizacja wepchnie Ukraińców w szarą strefę?
Rynek pracy
Złe i dobre strony ostrego wzrostu płac
Rynek pracy
Rośnie popyt na pracę dorywczą
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO