Konflikt właścicielski o kontrolę nad warszawskim biurowcem Mennica Legacy Tower (MLT) mocno eskaluje, wciągnięte zostało do niego konsorcjum banków, które udzieliło ponad 130 mln euro finansowania na budowę. W styczniu br. mBank – jako agent konsorcjum (notabene główny najemca MLT) – w monicie zwrócił uwagę na naruszenie kilku warunków umowy pożyczki, m.in. brak zapewnienia niezakłóconego, nieprzerwanego i profesjonalnego prowadzenia działalności przez kredytobiorcę oraz reprezentowania kredytobiorcy na zewnątrz. Jako konsekwencje wymieniono możliwość naliczania wyższych odsetek, blokadę rachunków bankowych, a nawet wypowiedzenie kredytu – a więc potencjalnie przejęcie nieruchomości (zastawem jest hipoteka, ale i udziały w spółce kontrolującej kompleks). Bank zażądał działań naprawczych.
Walka o stery
MLT to joint venture, w którym po 50 proc. mają giełdowa Mennica Polska jako inwestor pasywny i – by uprościć rozbudowaną, obejmującą wiele jurysdykcji sieć podmiotów – Cezary Jarząbek oraz Philip i John Radziwiłłowie. To między Jarząbkiem a Radziwiłłami toczy się wojna, która testuje cierpliwość kredytodawców.
U progu inwestycji w MLT to Jarząbek był odpowiedzialny za prowadzenie projektu (budowę, wynajem, zarządzanie i finalnie znalezienie kupca na budynek) w imieniu zarówno spółki z Radziwiłłami, jak i całego joint venture z Mennicą Polską. Partnerzy jednak się poróżnili. Jarząbek zarzuca Radziwiłłom motywowaną pieniędzmi próbę wyrzucenia go za burtę i wrogiego przejęcia budynku. Radziwiłłowie zarzucają Jarząbkowi złe prowadzenie przedsięwzięcia, w tym wykorzystywanie pieniędzy powierzonych na budowę MLT do realizacji innych projektów, przez które inwestor popadł w długi.
Radziwiłłowie, wykorzystując drugoplanowy spór o rozliczenie pożyczki i zajmując – na podstawie zabezpieczenia powództwa – udziały Jarząbka, przejęli funkcje zarządcze w MLT, uzyskując wpisy w KRS w miejsce Jarząbka. Ten zakwestionował te działania i uzyskał dwa sądowe zabezpieczenia powództwa w postaci wstrzymania uchwał o zmianach personalnych i wstrzymania skuteczności wpisów w KRS. To nie zmieniło sytuacji.
Radziwiłłowie uważają, że dopóki oni są wpisani w KRS, to oni zarządzają przedsięwzięciem. W piśmie z lutego br., będącym kontynuacją dyskusji po wysłaniu monitu o naruszeniu warunków umowy kredytowej, mBank zaznaczył, że samo figurowanie w KRS Radziwiłłów niczego nie przesądza. „W obecnym stanie rzeczy, uwzględniając informacje otrzymane od stron sporu, kredytodawcy nie mogą być przekonani o prawdziwości danych w rejestrze, czego ostatecznie nie mogą przesądzić i nie przesądzają" – napisał mBank. Kredytodawcy nie uważają więc, że sytuacja jest klarowna.