Polska i Ukraina w impasie. Skarga za zakaz importu zboża nadal tkwi w WTO

Skarga Ukrainy na nasz kraj nadal tkwi w Światowej Organizacji Handlu, a polski zakaz importu zboża wciąż obowiązuje. Trwa impas, ale wyraźnie zmienił się ton Komisji Europejskiej, która nie krytykuje już Polski tak mocno jak wcześniej.

Aktualizacja: 01.02.2024 06:06 Publikacja: 01.02.2024 03:00

Polska i Ukraina w impasie. Skarga za zakaz importu zboża nadal tkwi w WTO

Foto: Bloomberg

Skarga Ukrainy na Polskę nadal jest w toku w Światowej Organizacji Handlu (WTO), dowiedziała się „Rzeczpospolita”. Nic tu się nie zmieniło od września 2023 r., gdy Ukraina złożyła skargę przeciwko Polsce, a także Węgrom i Słowacji, za zamknięcie swoich rynków przed napływem ukraińskich produktów.

Dla równowagi trzeba jednak też nadmienić, że Polska wciąż nie wycofała swojego zakazu importu zboża z Ukrainy wprowadzonego we wrześniu (oficjalnie wspiera jedynie tranzyt).

Ważne detale ograniczeń importu z Ukrainy do UE

Środowa decyzja KE o liberalizacji handlu (chociaż z pewnymi zastrzeżeniami) jest dalszym krokiem w kierunku pewnych ustępstw wobec oczekiwań krajów sąsiadujących z UE. Polski nie spotkały więc do tej pory żadne reperkusje z powodu złamania jednej z głównych zasad wspólnej polityki handlowej UE, czyli wprowadzenia we wrześniu 2023 r. zakazu importu zboża z Ukrainy na rynek Polski (zostawiono wtedy jedynie możliwość tranzytu zboża przez nasz kraj do portów i na Zachód).

W środę Komisja wprowadziła pewne możliwości ograniczania importu jaj, drobiu czy cukru, z czego polscy producenci są generalnie zadowoleni, ale podkreślają, że diabeł tkwi w szczegółach. Roczny limit importu strona ukraińska będzie miała do zrealizowania w pół roku, od czerwca 2024 r. do grudnia, a do tego czasu, do czerwca, nie będą obowiązywały jeszcze żadne limity na podstawie dotychczasowej umowy o liberalizacji handlu, która wygasa dopiero w czerwcu.

Czytaj więcej

Złamana solidarność w sprawie importu żywności z Ukrainy. Kijów skarży się do WTO na Polskę

Zdaniem Dariusza Goszczyńskiego, prezesa Krajowej Rady Drobiarstwa, roczna kwota dozwolonego importu, która wejdzie w czerwcu, powinna uwzględniać import zrealizowany od stycznia do czerwca. W innym przypadku nie oznacza to ograniczenia importu, a wręcz przeciwnie – nadchodzące eldorado. Nie jest też do końca jasne, czy kwota importu drobiu będzie wynosić 146 czy 200 tys. ton.

– Mam obawę graniczącą z pewnością, że jeśli w szczegółach tego rozporządzenia ograniczenia będą dotyczyły tylko II półrocza, a do czerwca rynek będzie nadal otwarty, to możemy się spodziewać, że ukraiński gigant wprowadzi bardzo duże ilości w marcu, kwietniu i maju, mając nadal średnią z lat 2022–2023 w zapasie – mówi „Rzeczpospolitej” Dariusz Goszczyński.

Kierunek przyjęty przez Komisję Europejską ekspert uważa za słuszny, ale nie jest w stanie jeszcze ocenić, czy wprowadzane ograniczenie handlu będzie skuteczne. Według informacji Izby Ukraina wprowadziła w ub.r. na unijny rynek ok. 230 tys. ton drobiu. Jeśli więc kwota referencyjna będzie wynosiła 146 tys. ton i nie zostanie pomniejszona o wartości wprowadzone od stycznia do czerwca, „to wtedy zaoferujemy firmie MHP jeszcze większe ilości, niż zostały wprowadzone w 2023 r., i ukraiński gigant zarejestrowany na Cyprze cały czas będzie miał eldorado”, zauważa Goszczyńśki.

Komisja Europejska zmienia ton odnośnie importu żywności

Choć od września stanowiska Polski i Ukrainy za mocno się nie zmieniły, podejście do oceny importu żywności z krajów trzecich, w tym oczywiście z Ukrainy, zmienia dyskretnie Bruksela. Wpływ miała na to nie tylko zadziwiająco skuteczna polska dyplomacja i lobbing producentów, ale też nacisk wynikający z protestów rolniczych. Farmerzy nie tylko w Polsce, ale też w Niemczech, we Francji, w Rumunii i – ostatnio – Belgii, protestują przeciwko importowi taniej żywności z krajów trzecich. Polsce chodzi o import z Ukrainy, Francuzi bardziej obawiają się importu z krajów Mercosuru, z którymi umowę o wolnym handlu chce domknąć wreszcie Komisja Europejska.

Bruksela, choć na początku wprowadzenia zakazu importu wyraziła swoje niezadowolenie, nie sięgnęła po żadne cięższe reperkusje wobec Polski. KE ograniczyła się do monitorowania eksportu z Ukrainy do UE i wezwała Węgry, Polskę i Słowację do zniesienia jednostronnych zakazów importu. I tyle. Zdaniem rosnącego grona ekspertów to ciche przyznanie się do tego, że otwarcie rynku unijnego dla Ukrainy nie poszło tak, jak powinno.

– Co do otwarcia rynku spożywczego, importu żywności z Ukrainy, to moim zdaniem wymowne jest milczenie UE, która już tak nie strofuje krajów sąsiadujących z Ukrainą, ale jeszcze się do błędu nie przyznaje. Już się zgadza, by kraje sąsiadujące, w tym Polska, doprowadziły faktycznie do tego, by towar ukraiński już tak bezwarunkowo nie wjeżdżał do UE, chcemy tam wprowadzać lustrzane standardy żywnościowe – mówił jeszcze przed ogłoszeniem decyzji KE Bartosz Urbaniak z BNP Paribas, szef bankowości agro na Europę Środkowo-Wschodnią i Afrykę.

Jego zdaniem Polska odzyskała sojuszników w staraniach o większe uregulowanie importu z Ukrainy. – Polityka składa się z niuansów – podsumowuje Urbaniak.

Rolnictwo
Rekordowe pieniądze dla rolników popłyną z UE. Polacy też sięgną po 8,4 mld euro
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rolnictwo
Zła pogoda powoduje, że ceny kawy osiągają rekordowo wysoki poziom
Rolnictwo
Wojskowi w Egipcie zajmą się importem pszenicy z Rosji
Rolnictwo
Kawa na świecie najdroższa od prawie 50 lat. W 2025 r. będzie nadal drożeć
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rolnictwo
Rekordowe straty w uprawach w Rosji. Najgorsza sytuacja od 23 lat