W „Gazecie Wyborczej” przeczytałem niedawno, że przyczyniłem się do rozpadu zespołu redakcji „Tygodnika Powszechnego”. „Gazeta”, powołując się na Krzysztofa Kozłowskiego, pisze, że jednym z powodów jego odejścia z redakcji i zespołu „Tygodnika” jest to, że „coraz częściej dopuszcza na łamy prawicowych autorów, m.in. Zdzisława Krasnodębskiego czy Andrzeja Zybertowicza”. Niestety znana z rzetelności, zwłaszcza gdy chodzi o osoby o odmiennych poglądach politycznych, „Gazeta” tym razem nie sprawdziła swych informacji, zbytnio ufając słowom pana ministra i redaktora.
Słowo „dopuszcza się” sugeruje, że szturmowałem „Tygodnik Powszechny” swoimi tekstami i niektórzy nazbyt wyrozumiali, liberalni bądź tylko po chrześcijańsku miłosierni redaktorzy ulegali mojej nachalności. W rzeczywistości to nie ja ubiegałem się o publikację w „Tygodniku Powszechnym”, lecz „Tygodnik” zwracał się czasami do mnie – mniej więcej co dwa lata – z prośbą o tekst. Niestety coraz rzadziej.
Ostatnio na prośbę redakcji wziąłem udział w dyskusji przedwyborczej z Jarosławem Gowinem i Jerzym Hausnerem. Nie zgodziłem się natomiast spełnić prośby „Gazety Wyborczej” o udzielenie większego wywiadu i napisanie artykułu. I całe szczęście, bo co też by było, gdyby niektórzy członkowie założyciele „Gazety” poszli w ślady Krzysztofa Kozłowskiego i innych osób z „Tygodnika”? Ile jeden człowiek może wziąć na swoje sumienie?
Jedyny przypadek, kiedy sam zgłosiłem się do „Tygodnika Powszechnego”, zdarzył się w gorącej atmosferze spowodowanej ujawnieniem propozycji Lwa Rywina złożonej koncernowi Agora. „Tygodnik” zamieścił wówczas skrót artykułu Aleksandra Smolara, który w obronie swych przyjaciół ostro polemizował z moim – opublikowanym w „Rzeczpospolitej” – tekstem „System Rywina” (22 stycznia 2003 r.).
Skrót i omówienie w „Tygodniku” jeszcze bardziej wyostrzały tezy Smolara. Nie fair i niegodne tradycji „TP” wydawało mi się, że redakcja nie umieściła także skrótu mojego tekstu, aby czytelnik mógł samodzielnie wyrobić sobie zdanie. W odpowiedzi na mój list minister Kozłowski stwierdził, że „Tygodnik Powszechny” nie zamierza drukować ani mojego artykułu, ani mojego listu, ani w ogóle propagować na łamach TP poglądów, jakie głoszę.