W prowadzonej od 2004 r. przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej klasyfikacji zawodów i specjalności znalazły się więc takie pozycje, jak: wróżbici, astrolodzy czy radiesteci. Obecność na liście nie daje dodatkowych uprawnień.

Każdemu zawodowi przyznano numer z opisem wyjaśniającym jego charakter i wskazującym na najważniejsze zadania. Wzburzyło to uczonych z PAN, którzy żądają teraz usunięcia z listy „niemających nic wspólnego z cywilizacją XXI wieku” profesji. Zarzucają przy tym ministerstwu, że przyczynia się do „szerzenia zabobonów i pseudonaukowego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość”.

Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha, choć w wykonywaniu usług wróżbiarskich nie widzi nic złego, rozumie wzburzenie naukowców. – To paradoks, że zawód matematyka i fizyka wymieniany jest obok wróżbity albo bioenergoterapeuty przez urząd państwowy. To kolejny dowód na nadmierne zbiurokratyzowanie systemu, gdzie każdy musi mieć swój numerek, inaczej będzie miał trudności chociażby z wypłatą chorobowego z ZUS.

– A swoją drogą – zastanawia się – jak ocenić stopień wykonalności usługi wróżbiarskiej?