[b][link=http://blog.rp.pl/subotic/2009/10/12/samotnosc-premiera-upadek-dworu/]skomentuj na blogu[/link][/b]
– Biedaczek, został zupełnie sam – mówią z nieskrywaną satysfakcją konkurenci premiera Tuska, także niechętni mu politycy PO (a wbrew pozorom są tacy).
Ostatnie dymisje w rządzie nie są zwykłą rekonstrukcją. Premier pozbawił się najbliższych współpracowników. Teraz musi się zmienić sposób jego funkcjonowania. Czy poradzi sobie bez tzw. dworu, czyli Mirosława Drzewieckiego, Pawła Grasia, Sławomira Nowaka, Rafała Grupińskiego i Grzegorza Schetyny? Najpoważniejszym ciosem jest odejście Schetyny. Był nie tylko najważniejszym dworzaninem, ale i głównym rozgrywającym w partii i rządzie. Niemal w każdym ministerstwie miał swojego człowieka, jak nie w randze wiceministra, to doradcy w gabinecie politycznym.
[srodtytul]Wino, cygara i polityka [/srodtytul]
Dwór nie był medialnym wymysłem. Donald Tusk prowadził biesiadny styl uprawiania polityki. Także wówczas, gdy został szefem rządu. Tyle że sejmowe pomieszczenia zamienił na gabinet premiera w Alejach Ujazdowskich i willę przy ul. Parkowej (żona bardzo rzadko tam gości, nadal mieszka w sopockim mieszkaniu).