Lekcja o męczeństwie

Księdzu Popiełuszce największą radość sprawiały nie polityczne manifestacje, ale nawrócenia, jakie dokonywały się w czasie mszy za ojczyznę – pisze publicystka

Aktualizacja: 20.06.2010 13:47 Publikacja: 20.06.2010 01:01

Lekcja o męczeństwie

Foto: Rzeczpospolita

Red

W kazaniu na placu Piłsudskiego w Warszawie abp Amato w ogóle nie wspomniał o bezpośrednich sprawcach zabójstwa ks. Jerzego, ani o motywach ich działania. Wskazywał natomiast na wrogi system, który doprowadził do tragedii. Wymieniał „zło dyktatury", z którym spotkał się męczennik. Wspominał ówczesną ideologię, która nie uznawała podstawowych wartości: "Religia, Ewangelia, godność osoby ludzkiej, wolność nie były pojęciami zgodnymi z ideologią marksistowską".

W całym systemie legat papieski widział główny motor zabójstwa księdza: «To właśnie dlatego rozpętał się przeciw niemu niszczący gniew wielkiego kłamcy, nieprzyjaciela Boga i ciemiężcy ludzkości, tego, który nienawidzi prawdy i szerzy kłamstwo». Popiełuszko odpowiadał w sposób ewangeliczny: «Był świadomy, że zło dyktatury miało swoje źródło w szatanie, dlatego więc zachęcał, aby zło zwyciężać dobrem i łaską Bożą”.

Arcybiskup Amato udzielił ważnej lekcji o męczeństwie: systemy totalitarne wywołują prześladowania, ale też rodzą wielkich świadków wiary.

W tym świetle należy też rozpatrywać całą działalność ks. Popiełuszki. Także te jej momenty, które niekiedy traktowano jako działanie z pogranicza polityki. Niezrozumienie wzbudzały trzy podstawowe fakty. Po pierwsze słynne msze za ojczyznę, które podczas stanu wojennego odprawiał on na warszawskim Żoliborzu. Po drugie jego kazania, w których dopatrywano się motywów politycznych. Po trzecie wreszcie, w tym, że przyciągał i gromadził tłumy ludzi, w tym elity polityczne i kulturalne kraju. Jak więc należy te fakty interpretować?

[srodtytul]Nie sięgał „po cesarskie” [/srodtytul]

Otóż msze za ojczyznę nie były wymysłem ks. Jerzego, ale miały tradycję historyczną sięgającą najdawniejszych czasów, kiedy to modlono się za króla i wojsko, odprawiano je także w czasach narodowych powstań i rozbiorów, w czasie II wojny światowej i po niej. Kościół w Polsce zawsze był z narodem. Jak pytał retorycznie na procesie toruńskim mec. Edward Wende, „czy przyszłoby komukolwiek do głowy sformułować krytyczną myśl o pozareligijnej działalności księdza Konarskiego, twórcy Collegium Nobilium, wychowawcy całych pokoleń Polaków? A straceni w młodym wieku jedni z dowódców powstania styczniowego: ks. Antoni Mackiewicz lub ks. Stanisław Brzózka?”. Gdybyśmy byli krajem szczęśliwym, bez wojen i problemów, księża mogliby zajmować się tylko życiem duchowym.

Oczywiste jest, że tak jak wcześniej w naszej historii, tak za czasów ks. Jerzego msze za ojczyznę stanowiły namiastkę wolności, dawały poczucie wspólnoty, azyl bezpieczeństwa. Przede wszystkim jednak były wydarzeniem religijnym, chwilą wyciszenia i modlitwy. Sam ks. Jerzy tłumaczył zresztą, że «Msze za ojczyznę są potrzebne także dlatego, że bardzo często proces nawracania się czy odnalezienia w ogóle Boga zaczyna się od właściwej postawy patriotycznej”. W samym już zamyśle więc nie miały być to z całą pewnością manifestacje polityczne.

Nigdy zresztą żadna msza za ojczyznę nie przerodziła się w wiec czy demonstrację, a ks. Jerzy za każdym razem prosił, by ludzie rozchodzili się spokojnie i nie dali się sprowokować, aby nie doszło do zamieszek (wokoło stały budy milicyjne, które tylko czekały na pretekst, by kogoś aresztować). Dla wielu uczestników tych mszy pozostały one w pamięci jako wielkie celebry religijne, podobne do modlitwy na mszach papieskich podczas pielgrzymek Jana Pawła II do Polski.

Sam ksiądz Jerzy wyznał zresztą kiedyś w swoich „Zapiskach”: „To niesamowite, jak ci ludzie mogą wystać ponad dwie godziny na trzaskającym mrozie. A wszystko po to, by znaleźć się bliżej Kościoła albo wrócić do wiary. Nie było tygodnia, by ktoś dorosły nie poprosił o chrzest, nie wyspowiadał się po dziesięciu czy dwudziestu latach”. Właśnie nawrócenia, jakie dokonywały się w czasie tychże mszy, sprawiały mu największą radość.

To wiara i względy religijne sprawiały, że ks. Jerzy upominał się w swoich kazaniach o ludzką godność, o prawdę, wolność, że tak wiele mówił o miłości, męstwie, solidarności, o zwyciężaniu zła dobrem. Nie sięgając „po cesarskie”, nie mógł on nie wskazywać, co jest dobre, a co złe, gdzie leży granica między prawdą a kłamstwem. W sytuacji zniewolenia, tak jak później papież, musiał mówić do nas i za nas. Ta misja i całe jego nauczanie wypływało po prostu z istoty i misji Kościoła, z nauki płynącej z Ewangelii.

[srodtytul]Inaczej pojmował posłannictwo [/srodtytul]

Popiełuszko cytował też w swoich kazaniach Jana Pawła II i prymasa Wyszyńskiego. Stąd właśnie, kiedy komuniści domagali się od kardynała Glempa, by zabronił Popiełuszce głoszenia kazań, prymas nigdy tego nie uczynił, gdyż nie odnajdywał w nich akcentów politycznych, choć takie zarzuty wtedy oficjalnie wysuwano. I wyjaśniał władzom, że nie może zakazać publicznych wystąpień kapłanowi, który mówi prawdę, nawołuje do przebaczenia i głosi Ewangelię.

Ksiądz Jerzy nigdy nie wydawał swoim wiernym poleceń politycznych, nie wzywał do buntu, a w jego kazaniach nie było żadnych haseł politycznych. Popiełuszko mówił prawdę, nawet jeśli była niewygodna, ale zawsze głosił ją w kontekście Ewangelii i troski o ludzką godność. Bolały go ludzkie krzywdy, chciał być z ludźmi w trudnych chwilach, podtrzymać ich na duchu, nieść nadzieję.

Nie ma racji bytu również trzeci zarzut wobec ks. Jerzego: że gromadzenie na mszach za ojczyznę tysięcy ludzi świadczyło o działaniu politycznym Popiełuszki. Nic bardziej błędnego. Ksiądz Jerzy miał wówczas ogromną szansę zaangażowania się bezpośrednio w politykę, bardzo łatwo mógł stać się działaczem politycznym, a ciesząc się poparciem rzeszy ludzi – gdyby chciał tego, mógłby nawet zostać przywódcą jakiejś partii. Świadomie jednak tego nie uczynił. Inaczej pojmował swe posłannictwo. Dla niego najważniejsze było duszpasterstwo, prowadzenie ludzi do wiary. I właśnie wiara sprawiała, że pozostał do końca wierny swoim ideałom. Tak to jednak jest, że przez całą historię, w czasie każdej rewolucji i każdego reżimu skazywano ludzi Kościoła na śmierć i zawsze powoływano się na paragrafy polityczne. W systemach totalitarnych wszystko stawało się polityką, nawet działanie czysto religijne. Na tym polega nieprawość i fałsz takich systemów. Dlatego trzeba wyjść poza te błędne kategorie i dotrzeć do prawdziwych racji, jakimi kierowali się autentyczni świadkowie prawdy i męczennicy za wiarę. Wtedy dopiero można ich właściwie zrozumieć.

[srodtytul]Uderzyli w sutannę, nie w Popiełuszkę [/srodtytul]

Gdyby upierać się przy tezie, że ksiądz Popiełuszko zginął z racji politycznych, to niemal nikogo w historii Kościoła nie można by uznać za męczennika za wiarę. Weźmy przykład pierwszych chrześcijan: oficjalnym powodem skazania ich na śmierć było oskarżenie o obrazę majestatu cesarskiego. Nie chcieli oni złożyć ofiary cesarskim bogom, dlatego uznano ich za wrogów państwa i władcy, za społecznych podżegaczy i buntowników. Może ktoś powiedzieć, że ginęli z racji politycznych. Otóż, takie twierdzenie byłoby absurdalne.

Oni nie chcieli złożyć ofiar pogańskich nie dlatego, że nie kochali ojczyzny, ale dlatego, że oznaczałoby to zaparcie się Ewangelii. Faktycznie ginęli więc za wiarę, a nie z tej przyczyny, że byli społecznymi podżegaczami czy buntownikami. To ich wiara powodowała, że nie mogli kłaniać się fałszywym bogom i że świadczyli o prawdzie. To ich wiara także przyciągała innych ludzi, dokładnie tak jak było w przypadku ks. Jerzego. Przypominam sobie relacje wielu znajomych Popiełuszki, którzy pod wpływem jego nauk i głoszonych kazań, po kilkunastu czy kilkudziesięciu nawet latach przystępowali do spowiedzi i zaczynali praktyki religijne.

Trzeba też pamiętać, że w męczeństwie istotne są motywy, z powodu których ktoś został torturowany i zabity. W nim liczy się wewnętrzne usposobienie, intencja. One są nawet ważniejsze niż same udręki. Tortury i śmierć są jedynie potwierdzeniem wierności aż do końca. Gdyby ks. Jerzy wciągnął się w politykę i poszedł na jakieś układy z oprawcami, gdyby zaparł się wiary, być może ocaliłby swoje życie. On jednak wykazał wierność aż do końca – właśnie z uwagi na wiarę i wyznawane wartości. Na pewno zaś nie ze względów politycznych. To wiara stanowiła nadrzędną inspirację jego działań.

I jeszcze jedno na koniec: o tym, że ksiądz Jerzy zginął za wiarę, nie z racji politycznych, od początku jest przekonana jego matka Marianna Popiełuszko. Do dziś mam w pamięci jej słowa: „Mordercy uderzyli w sutannę, nie w Popiełuszkę. Oni uderzyli w Kościół”.

Beatyfikacja jej słowa potwierdziła.

[ramka][i]Autorka jest publicystką, opublikowała m.in. biografię ks. Jerzego Popiełuszki pt. „Świadek prawdy”[/i] [/ramka]

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości