„Nasilenie dyskusji o tolerancji ma zawsze swoje uzasadnienie w panujących warunkach społecznych” – pisała Maria Ossowska, twórczyni socjologii moralności („Normy moralne. Próba systematyzacji”). Tolerancję, wraz z zasadami miłości bliźniego, powszechnej życzliwości, opiekuńczości i humanizmu zaliczała to tzw. cnót miękkich, które ułatwiają i umożliwiają pokojowe współżycie ludzi. Podkreślała związek dyskusji o tolerancji ze sporami ideologicznymi, politycznymi, religijnymi. Wskazywała na wielość sposobów ujmowania tolerancji (i nietolerancji) i na mnogość interpretacji zarówno jej uwarunkowań, jak i skutków. W świetle rozważań Ossowskiej tolerancja to niezgoda lub brak akceptacji jakichś opinii czy zachowań, a jednocześnie powstrzymywanie się od wpływania na nie ze względu na uznanie prawa do odmiennych opinii czy zachowań. To powstrzymywanie się od oddziaływania nie jest ani zachowaniem konformistycznym – „dla świętego spokoju”, ani wyrazem permisywizmu i pobłażliwości czy indyferentyzmu i obojętności. Chodzi tu o nienarzucanie swojego punktu widzenia mimo niezgody na oceniane zjawisko, by uszanować prawo innych do odmienności. Czym w kontekście tych rozważań jest nietolerancja? Znajduje ona wyraz w narzucaniu swego punktu widzenia, potępianiu, stosowaniu jakichś ograniczeń, sankcji, przymusu, negatywnych ocen. Badacze wiele uwagi poświęcili uwarunkowaniom postaw tolerancyjnych i nietolerancyjnych: mechanizmom psychologicznym, społecznym, kulturowym, budując znaczny zrąb wiedzy.
Można by zapytać: czy warto odnosić kategorie tolerancji/ nietolerancji do problematyki zróżnicowania ekonomicznego, do biedy i bogactwa, do biednych i bogatych? Wydaje się, że warto. Jak pisała Maria Ossowska, „tolerancja ma okazję do ujawnienia się właśnie w stosunku do inności”. Bieda i bogactwo to różne formy inności, a przy tym jest to inność podlegająca ocenom moralnym.
[srodtytul]Między sacrum a wstydem[/srodtytul]
Ubóstwo, podobnie jak bogactwo, zawsze było i nadal jest poddawane wartościowaniu, oceniane. W społeczeństwach tradycyjnych zaliczane do sfery sacrum było akceptowane i pozytywnie oceniane. Współcześnie jest postrzegane i oceniane negatywnie jako stan niepożądany, przeciwieństwo sukcesu, świadectwo niepowodzenia bądź niezaradności. To przewartościowanie ubóstwa dokonywało się w dziejach stopniowo. Średniowieczna akceptacja biednego zaczęła się zmieniać już w czasie XV – XVI w., gdy zaczęto wyodrębniać z jednej strony biednych zasługujących na pomoc, czyli niezdolnych do pracy – chorych, starych, kalekich, bezradnych, z drugiej zaś niezasługujących na pomoc i współczucie ludzi zdolnych do pracy, lecz od niej się uchylających. Stosunek do pracy jako kryterium moralnej kwalifikacji biednego nabrał szczególnej wagi w okresie oświecenia.
Oświeceniowa krytyka biednych identyfikowała ich jako leniów i nierobów. Praca, etos pracy, stosunek do pracy jako kryterium oceny ubogich były szczególnie doniosłe w kręgu oddziaływania religii protestanckiej i kultury stawiającej wysoko indywidualizm. Na tym tle pojawiły się poglądy o odpowiedzialności samego biednego za ubóstwo, które go dotknęło. W konsekwencji ukształtowało się rozróżnienie biedy na zawinioną i niezawinioną przez samego biednego, żywe we współczesnych dyskusjach nad biedą, a także łączenie biedy ze zjawiskami patologii społecznej, z przestępczością i innymi zachowaniami nagannymi lub społecznie nieakceptowanymi. Ten wartościujący stosunek do ubóstwa i do ludzi biednych znalazł odzwierciedlenie w badaniach i dyskursie naukowym, także w innych sferach życia i w kulturze.