16 grudnia 1981 r., kiedy rozpoczęła się pacyfikacja „Wujka” mieli oni pełną świadomość, że stan wojenny zakończył się powodzeniem, a opór stawiają załogi zaledwie kilkunastu znaczących zakładów pracy. Kiedy zatem po niespełna godzinie od rozpoczęcia pacyfikacji „Wujka” dowódca operacji ppłk MO Kazimierz Wilczyński zameldował: „sytuacja trudna, albo użyjemy broni, albo musimy się wycofać”, można mu było nakazać to ostatnie. Odizolowany strajk i tak by się załamał, tyle, że w kilka dni później. Tak jak strajki w kopalniach „Piast” i „Ziemowit”, gdzie nie odważono się w ogóle interweniować, bo górnicy strajkowali pod ziemią. A jednak „Wujka” postanowiono spacyfikować za wszelką cenę. Moim zdaniem po to, by przeprowadzić wobec społeczeństwa demonstrację siły. ?
Antoni Dudek uważa, że operacja się powiodła. Jako przykład podaje, że na wieść o masakrze w „Wujku” inne strajki – za wyjątkiem dwóch wspomnianych kopalń – szybko się zakończyły. Nie było też protestów po 1 lutym, kiedy to ekipa Jaruzelskiego wprowadziła największą w dziejach PRL podwyżkę cen. ?