Wspominanie ofiar stanu wojennego bez przypominania o tym, w co był wymierzony, bez podkreślania, w imię jakich wartości nasi bracia oddali swoje życie, obraża ich pamięć. Obchody rocznicy 13 grudnia mają sens tylko wówczas, gdy wspominając ofiary, potępiamy sprawców zbrodni i doceniamy wartości, dla których Polacy tracili życie. Gdy brakuje któregoś z tych elementów, lekcja historii staje się lekcją kłamstwa.
Były przewodniczący Solidarności, a dziś poseł PiS tłumaczy
Aktualne wydarzenia polityczne - berlińska deklaracja ministra Sikorskiego i potem premiera Tuska o gotowości Polski do rezygnacji z części suwerenności lub jej atrybutów - nadały rocznicy wprowadzenia stanu wojennego zupełnie nowy wymiar. Dlatego przypominanie o wydarzeniach sprzed 30 lat i nawiązywanie do patriotycznych aspiracji Polaków stało się niewygodne dla rządzącej koalicji. Bo samo rodzi skojarzenia.
Pamiętający o cenie wolności Polacy są mniej skorzy do rezygnacji z atrybutów z trudem odzyskanej suwerenności. Rząd i prorządowe media robią więc wszystko, żeby zdyskredytować ideę Marszu Niepodległości i Solidarności. Patriotyzm staje się niepożądany, ale ja, jak wielu Rodaków, jestem niezmiennie dumny z bycia Polakiem. Już dawno nie śpiewałem „Żeby Polska była Polską” z takim wzruszeniem jak we wtorek 13 grudnia.
I konkluduje: