Ryszard Bugaj: Potrzebna jest centrowa alternatywa dla liberalnej Platformy

Ryszard Bugaj mówi o kryzysie, wizji Sikorskiego, reformach Tuska i potrzebie utworzenia... nowego ugrupowania

Publikacja: 17.12.2011 12:43

Ryszard Bugaj: Potrzebna jest centrowa alternatywa dla liberalnej Platformy

Foto: W Sieci Opinii

Strefa euro faktycznie znajduje się na krawędzi, ale to nie znaczy, że można ją uratować przez utworzenie federacji. Jednolity obszar pieniężny powinien zostać zawężony do Niemiec, Francji, Holandii, Belgii, Austrii i Finlandii. Przy ograniczeniu suwerenności i podporządkowaniu mniejszych krajów Niemcom i Francji. W kategoriach ekonomicznych ta strefa może mieć sens. Droga do tego jednak daleka, bo trzeba przezwyciężyć kryzys.

Recepta na kryzys?

W krótkim okresie najważniejsze jest zredukowanie skumulowanego długu. On w dużej mierze nie jest rezultatem rozrzutności czy braku odpowiedzialności elit politycznych. Wynika z tego, że gospodarka rynkowa, szczególnie w formule neoliberalnej, stymuluje wielkie nierówności i nie wytwarza wystarczającego popytu wewnętrznego. W związku z tym jest presja zwiększania deficytu, by gospodarka rosła. Jedyna droga, na którą zresztą zgadza się większość ekonomistów, to wykupienie śmieciowych obligacji rządowych przez Europejski Bank Centralny.

Odbędzie się to kosztem Niemiec, ale na wspólnym euro przede wszystkim oni zarobili. To rozwiązanie ma złe strony. Pierwsza, hipotetyczna, prowadzi do wybuchu inflacji, którą trzeba będzie tłumić, a to zawsze prowadzi do recesji. Druga obawa – jeśli EBC będzie wykupywał papiery dłużne, to wmontuje się w logikę tzw. hazardu moralnego, czyli nagradzania złego postępowania. Nie tylko krajów, które się zadłużyły, ale i wierzycieli – banków, które te papiery kupowały. Ale nie stoimy przed wyborem dobra i zła, a przed wyborem mniejszego zła.

A co z propozycjami Donalda Tuska, by podwyższyć wiek emerytalny i odbierać część emerytalnych przywilejów?

To dla ludzi przykre rzeczy, a skutki z punktu widzenia sektora finansów publicznych nie będą tak znaczące. Natomiast dolegliwe mogą być, jeśli chodzi o wzrost bezrobocia. Będą bolesne także dla tych, którzy przechodzili na emeryturę i dalej pracowali. Np. dla kogoś, kto planował, że popracuje do siedemdziesiątki, zarobi w ten sposób więcej pieniędzy, a potem pojedzie na wycieczkę. On już na tę wycieczkę nie zaoszczędzi. Jeżeli chodzi o wydłużenie wieku emerytalnego dla takich grup zawodowych jak górnicy, to Solidarność powinna wysunąć żądania osłonowe z postulatem wykupienia przez państwo uprawnienia emerytalnego.

Związek winien też postawić twardo inną sprawę – kobiety w okresach wychowywania dzieci mają mieć opłacaną składkę z budżetu. To byłby stymulator dla przeciwstawienia się zapaści demograficznej. Tym bardziej, o czym powinny głośno mówić związki zawodowe, że rząd nie zamierza nic zrobić, by realizować elementarną zasadę, iż składka jest proporcjonalna od dochodu, niezależnie od źródła jego uzyskiwania.

Czy jest szansa, że proponowane reformy uratują stan naszych finansów?

Wiele zależy od sytuacji na świecie i tego, jaki będzie w Polsce wzrost. Jeżeli na poziomie 4 proc. lub więcej w ciągu najbliższych 5–6 lat, to uratowanie finansów jest możliwe. O ile ludzie nie zbuntują się przeciw tym rozwiązaniom, w dużej mierze niesprawiedliwym. Natomiast jeśli Europa wejdzie w fazę stagnacji, Polska będzie mieć wzrost na poziomie 1,5–2 proc. lub mniej, to nie uda się finansów uratować w taki sposób. To znaczy nie zmieścimy się w normach ostrożnościowych zapisanych dla budżetu. Ważnym czynnikiem pozostaje kurs złotego. Jeśli w Europie będzie się źle działo, to jest wysoce prawdopodobne, że inwestorzy uciekną z polskiej giełdy. Przy słabym złotym wzrośnie koszt obsługi długu.

Bugaj chciałby...

By dla liberalnej partii, jaką jest PO, dla jeszcze bardziej liberalnego SLD, dla popaprańców z szamba politycznego od Palikota, istniała alternatywa – centrowa w sprawach obyczajowych, przywiązana do suwerenności państwa i socjalna. Czyli taka, jaką była Solidarność.

Kto miałby powołać taką partię?

Scena polityczna została zabetonowana i wyborcy nie mogą wybierać z tego, co chcą, tylko z tego, co jest w koszyku. A w koszyku umieścili się ci, którzy mają wysokie dotacje budżetowe. By zbudować alternatywę, trzeba mieć zdolność zakomunikowania jej ludziom. Zakomunikował to Palikot, ale on wydał na promocję górę pieniędzy. Gdyby bogaci biznesmeni się zmówili, to mogliby nową partię założyć. Tylko po co mają to robić? Platforma ich świetnie reprezentuje.

Strefa euro faktycznie znajduje się na krawędzi, ale to nie znaczy, że można ją uratować przez utworzenie federacji. Jednolity obszar pieniężny powinien zostać zawężony do Niemiec, Francji, Holandii, Belgii, Austrii i Finlandii. Przy ograniczeniu suwerenności i podporządkowaniu mniejszych krajów Niemcom i Francji. W kategoriach ekonomicznych ta strefa może mieć sens. Droga do tego jednak daleka, bo trzeba przezwyciężyć kryzys.

Recepta na kryzys?

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem