Reklama
Rozwiń
Reklama

Jacek Żakowski, czyli nie ma kryzysu, chociaż jest

Publicysta „Polityki” Jacek Żakowski postanowił przekonać czytelników, że kryzysu nie ma – a może trochę jest, ale nie taki straszny, jak go malują

Publikacja: 12.01.2012 09:02

Jacek Żakowski, czyli nie ma kryzysu, chociaż jest

Foto: W Sieci Opinii

Polacy w zasadzie nie czytają gazet. Może dobrze, Gdyby czytali, to by zwariowali. (...) Zwykle obraz rzeczywistości zależy od horyzontu, który obserwujemy. (...) Nasz problem to dramatyczna rozbieżność obrazów stanu obecnego. (...) Nawet na pierwszych stronach tych samych dzienników jednego dnia możemy przeczytać, że jest dobrze lub nawet fantastycznie, a drugiego, że źle albo fatalnie. (...) Więc co my tu, proszę państwa, mamy? Strefa euro właśnie weszła w techniczną recesję, a nasza gospodarka rośnie. Nie tylko najszybciej w Europie, ale też szybciej niż oczekiwano.

Żakowski pisze o wzorowej gospodarce i budżecie:

Dane, którymi ekonomiści mierzą koniunkturę, wyglądają tak dobrze, że „Dziennik Gazeta Prawna” pisze o „Bezobjawowym przebiegu kryzysu”. (...) Modele ekonomiczne pokazują różne zagrożenia, ukryte w trzewiach gospodarki, ale wedle tradycyjnych kryteriów gospodarcza machina tryska zdrowiem. Przy takich pomiarach także dziś Donald Tusk mógłby pójść na giełdę i rozwinąć tam mapę swojej zielonej wyspy.

Nie ma co marudzić. Do tej pory polska gospodarka i budżet radzą sobie z globalnym kryzysem wzorowo. A ludzie? No, z ludźmi jest inaczej. (...) Polacy kolejny raz własnymi ciałami zamortyzowali historyczne tąpnięcie, z wyrzeczeń tworząc poduszkę, na której gospodarka wciąż płynie. (...) I Bóg zapłać. Ale cena jest spora. Spis pokazał, jak ogromne i chyba już trwałe są nasze straty w ludziach. Polska się wyludniła nie tyle z powodu niskiego przyrostu naturalnego, co przez emigrację.

Publicysta pisze o dwóch pokoleniach, zaliczając siebie do tego, które kieruje Polską:

Reklama
Reklama

Mało gdzie na świecie polityka antykryzysowa ma tak wyraźne pokoleniowe ostrze. Także z tego powodu, że starsi i lepiej zarabiający na początku kryzysu otrzymali od rządu prezent wart czasem dziesiątki tysięcy rocznie w postaci likwidacji trzeciego progu podatkowego. U nas górę wziął egoizm pokoleniowo-klasowy. Pewnie nieświadomie. Może mimowolnie. Ale jakoś tak wbrew licznym zapewnieniom wyszło. I dalej tak wychodzi.

Dla większości mojego pokolenia – zwykle urządzonych w życiu i kierujących dziś Polską pięćdziesięciolatków – kryzysu rzeczywiście nie ma. Możemy dowcipnie pytać: „Gdzie ten kryzys?”, a nawet pukać się w głowę, powtarzając, że w Polsce żadnego kryzysu nie ma. Ale kręcimy sznur, na którym za kilkanaście lat zawiśniemy.

To co z końcu z tym kryzysem? Jest czy go nie ma? Panie redaktorze, niech pan się zdecyduje.

Polacy w zasadzie nie czytają gazet. Może dobrze, Gdyby czytali, to by zwariowali. (...) Zwykle obraz rzeczywistości zależy od horyzontu, który obserwujemy. (...) Nasz problem to dramatyczna rozbieżność obrazów stanu obecnego. (...) Nawet na pierwszych stronach tych samych dzienników jednego dnia możemy przeczytać, że jest dobrze lub nawet fantastycznie, a drugiego, że źle albo fatalnie. (...) Więc co my tu, proszę państwa, mamy? Strefa euro właśnie weszła w techniczną recesję, a nasza gospodarka rośnie. Nie tylko najszybciej w Europie, ale też szybciej niż oczekiwano.

Reklama
Publicystyka
Estera Flieger: Polska wygrała los na historycznej loterii
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Włodzimierz Czarzasty jak kot. Ma dziewięć żyć i zawsze spada na cztery łapy
Publicystyka
Aleksander Hall: Polityczna zimna wojna PiS i KO szkodzi naszej wspólnocie
Publicystyka
Adam Czarnota, Maciej Kisilowski: Nowelizując konstytucję, nie zamieńmy siekierki na kijek
Materiał Promocyjny
Jak budować strategię cyberodporności
felietony
Jerzy Surdykowski: Bez optymizmu patrzę na szanse Donalda Tuska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama