Dominik Zdort: Jaruzelski a Pinochet, odmienne cele dyktatury

Szef działu opinii "Rzeczpospolitej" porównuje politykę dwóch dyktatorów wojskowych: polskiego i chilijskiego

Publikacja: 21.01.2012 12:45

Dominik Zdort: Jaruzelski a Pinochet, odmienne cele dyktatury

Foto: W Sieci Opinii

W najnowszym "Plusie Minusie" (weekendowym dodatku "Rz") publicysta zauważa:

Porównują czasem generała Jaruzelskiego do generała Pinocheta. Dodają przy tym, że Jaruzelski był łagodniejszy, bo w czasie stanu wojennego zginęło tylko około setki ludzi związanych z opozycją, a rządy Pinocheta przyniosły znacznie więcej ofiar. To różnica realna, przemawiająca na niekorzyść chilijskiego generała, nawet jeśli uznać – jak mówią jego zwolennicy – że były to nieuniknione ofiary wojny sprawiedliwej.

Dominik Zdort zastanawia się, czy są "podobieństwa, choćby i powierzchowne?":

Obaj puczyści przejęli pełnię władzy w swoich krajach, gdy były one w dramatycznej sytuacji, gdy przed sklepami z żywnością ustawiały się monstrualne kolejki, gdy raz po raz wybuchały strajki, a wzburzenie społeczne sięgało zenitu. Oba państwa były wtedy zniszczone przez lewicę, przez socjalistyczny eksperyment upaństwowionej gospodarki, urzędowo regulowanych cen i gnębienia prywatnego biznesu zarówno administracyjnymi, jak i fiskalnymi metodami. Jeden i drugi kraj był zadłużony po uszy, ale nie był w stanie spłacać długów, choć dysponował cennymi bogactwami mineralnymi. Wiadomo – jeśli wprowadzi się socjalizm na Saharze, to zabraknie tam piasku...

I w Polsce, i w Chile za pomocą kontrolowanych przez państwo mediów i szkolnictwa budowano „nowe społeczeństwo socjalistyczne” oparte na nieufności do tradycji, wolnego rynku i religii. Wszystko pod okiem pilnujących ideologicznej czystości „doradców” z niedalekiej zagranicy, których z kolei pilnowała KGB.

Ale zwraca też uwagę na różnice:

Augusto Pinochet przeprowadził zamach stanu, aby uratować swój kraj przed komunizmem i sowieckimi wpływami. Wojciech Jaruzelski – wręcz przeciwnie, aby zapobiec obaleniu komunizmu i utrzymać zależność od potężnego sąsiada.

Jaruzelski realizował kolejne etapy socjalistycznych „reform”, a gdy bieda zaczynała piszczeć, wysyłał w teren wojskowych inspektorów, aby w zakładach pracy szukali niegospodarności i marnotrawstwa – domniemanych przyczyn „przejściowych trudności w zaopatrzeniu”. Stan wojenny nie miał bowiem na celu naprawy państwa i likwidacji absurdalnych zasad ekonomii socjalistycznej, ale wręcz przeciwnie – był zmilitaryzowaną formą komunizmu.

Pinochet wyznaczył sobie cel, aby „zamienić Chile z kraju proletariuszy w kraj wolnych przedsiębiorców”. (…) Podatki obniżono, państwowe monopole zlikwidowano, znacjonalizowane firmy wróciły do właścicieli, a towary do sklepów.

Autor wylicza:

Obaj generałowie odeszli ze stanowisk w podobny sposób, na własnych warunkach, widząc, że dłużej tak rządzić się nie da. Ale i tu różnic jest chyba więcej niż podobieństw. Jaruzelski nie planował oddania władzy. Zwrócić Polskę Polakom musiał, bo była w gospodarczej ruinie, a gwarantujący jego pozycję patroni z Moskwy zaczęli tracić wpływy.

Pinochet od początku deklarował, że po uporządkowaniu państwa przeprowadzi wolne wybory. Demokrację wprowadzał stopniowo – na pewno zbyt wolno, ale czynił to konsekwentnie.

Tu kryje się chyba najważniejsza różnica. Bo dyktatura wprowadzona nawet w najszczytniejszym celu nie ma sensu, jeśli jej celem nie jest zapewnienie narodowi wolności obywatelskich i osobistych. Nie wystarczą ZOMO i SB, ale też nie wystarczą dobrobyt i sprawna gospodarka, jeżeli brakuje swobód politycznych, wolności sumienia, słowa i wyznania. Dyktator chillijski rozumiał to od początku, polski satrapa pogodził się z tym dopiero pod przymusem.

Już starożytni Rzymianie mawiali, że gdy dwóch robi to samo, to nie jest to samo…

W najnowszym "Plusie Minusie" (weekendowym dodatku "Rz") publicysta zauważa:

Porównują czasem generała Jaruzelskiego do generała Pinocheta. Dodają przy tym, że Jaruzelski był łagodniejszy, bo w czasie stanu wojennego zginęło tylko około setki ludzi związanych z opozycją, a rządy Pinocheta przyniosły znacznie więcej ofiar. To różnica realna, przemawiająca na niekorzyść chilijskiego generała, nawet jeśli uznać – jak mówią jego zwolennicy – że były to nieuniknione ofiary wojny sprawiedliwej.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem