Rynek mediów w sensie objętości, pojemności i struktury wydaje się rynkiem pełnym i dojrzałym, co nie znaczy, że jest już zamknięty i nienaruszalny. Jeśli chodzi o rynek prasy, to charakteryzuje się on dość daleko posuniętym pluralizmem. Jednocześnie branża ta funkcjonuje w sposób dość spokojny i stabilny. Jeśli ktoś ma pomysł i jest dobry w tym, co robi, to się przebije.
Joanna Lichocka, publicystka "Gazety Polskiej":
Od 1989 roku telewizja – podobnie zresztą jak w czasach PRL – była elementem systemu władzy. Mam wrażenie, że w tej chwili jesteśmy w sytuacji, gdy zarówno elektroniczne media publiczne, jak i komercyjne środki przekazu są raczej elementem systemu władzy niż elementem jej kontrolowania. W tak ostrych barwach zobaczyliśmy to zwłaszcza po 10 kwietnia 2010 r. To, co się działo potem, i to, jak polskie media relacjonowały przebieg śledztwa, wołało o pomstę do nieba.
(...) Zdaję sobie sprawę z tego, że między nami musi być konflikt. Istnienie niezależnego obiegu wprawia w zakłopotanie obieg mainstreamowy, bo delegitymizuje pracę szefów tych mediów, które swoją rolę pojmują w sposób skandaliczny. (...) Wyzwaniem dla mediów „drugiego obiegu" są takie tematy jak afera hazardowa, oceny zachowania prezydenta i premiera w relacjach z Rosją po katastrofie w Smoleńsku, kwestia naszych relacji z Niemcami. Jest mnóstwo tematów, o których Polacy powinni wiedzieć. Ale najwyraźniej mają o nich nie wiedzieć.
Maciej Gdula z „Krytyki Politycznej" stwierdził: