To bardzo słaby, wręcz niezdarny początek drugiej kadencji tego rządu, co zresztą źle rokuje na przyszłość. Należałem do osób, które już wcześniej uważały, że Tusk chce wprawdzie przeczekać czas wyborczy i nie narażać się wyborcom jakimiś ostrymi posunięciami, ale, co zapowiadał w mniejszych lub większych gremiach, jest przygotowany do rządzenia, w drugiej kadencji ruszy z kopyta, zostawi, Bóg wie, jaki to dorobek.
Piskorski ostro ocenia poczynania rządu:
Słowo "partactwo" najbardziej przystaje do tego, co obserwujemy. Premier kompletnie nie zdaje sobie sprawy, z tego co się dzieje w poszczególnych resortach. (...) Tusk tym, co się stało, został kompletnie zaskoczony. I proszę zwrócić uwagę, że w pierwszych chwilach zachował się standardowo, tak jak z sukcesem zachowywał się w poprzednich latach. Mówił, że jest twardy, że się nie ugnie. (...) Donald Tusk sam jest za słaby merytorycznie, aby przewidzieć pewne rzeczy, a nie ma systemu ostrzegania przed partactwem.
Skąd błędy Donalda Tuska?
Uważam, że się rozleniwił. Wielokrotnie mówił, że nie ma z kim przegrać, że cokolwiek by się działo, i tak wygrywa. Przykładem było zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Mimo wszystkich perturbacji, trudności, Tusk wygrał te wybory osobiście, więc się w swoim poczuciu wszechwładzy upewnił. Czasami zaś liczy się stan emocjonalny lidera, a stan emocjonalny Tuska na koniec grudnia ubiegłego roku był taki: "Pana Boga za nogi złapaliśmy i trzymamy." Dlatego stracił czujność.