Demokracja w Rosji? Może za 100 lat

Rosyjska klasa średnia nadal będzie się sprzeciwiać, ale to ciągle zbyt mała klasa, aby móc przeforsować jakieś zmiany – przewiduje amerykański historyk i sowietolog w rozmowie z Jackiem Przybylskim

Publikacja: 04.03.2012 19:55

Richard Pipes

Richard Pipes

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

Miał pan chociaż cień wątpliwości, kto wygra wybory w Rosji?

Richard Pipes:

Moje jedyne wątpliwości dotyczyły tylko tego, czy Władimir Putin wygra od razu w pierwszej turze wyborów czy też konieczne będzie ogłoszenie drugiej tury. Oczywiście te wybory miał on wygrane tak czy owak, ale brak poparcia większości społeczeństwa w pierwszej turze byłby dla niego bardzo nieprzyjemny.

Czy po tylu latach Rosjanie nie mają już dość Putina?

Część Rosjan oczywiście tak, ale to głównie inteligencja, klasa średnia i młodzież. Myślę, że przeciwko Putinowi opowiada się około 15–20  procent rosyjskiego społeczeństwa, reszta go popiera. Poza tym Putin nie miał w tych wyborach żadnych silnych przeciwników. Michaił Prochorow jest właściwie jego człowiekiem, bo to Putin namówił go do kandydowania. A cała reszta – jak Giennadij Ziuganow czy Siergiej Mironow – kompletnie się nie nadaje. To też dowód na słabość rosyjskiej opozycji.

W grudniu 2011 r. pomimo  22-stopniowego mrozu na ulice rosyjskich miast wyszło około 100 tysięcy demonstrantów. Spodziewa się pan nowych protestów na taką skalę?

To zależy od wyników. Jeśli zdobędzie 47 procent głosów, to przypuszczam, że na ulicach będzie spokój. Jeżeli oficjalne wyniki będą mówiły o 60 procent, to spodziewałbym się jakichś demonstracji. Ale tak czy inaczej nie będą one miały większego znaczenia. Bo chociaż manifestacje bardzo ładnie wyglądają w telewizji, to większość Rosjan nie zwraca na to uwagi.

To ile, pana zdaniem, czasu musi upłynąć nim Rosja wprowadzi demokrację?

Trudno przewidzieć. Może ze 100 lat. Większość mieszkańców Rosji chce silnej władzy. Nie chcą demokracji i boją się jej, ponieważ demokracja kojarzy im się z anarchią, wysoką przestępczością i Bóg wie z czym jeszcze. Tę opinię potwierdzają badania opinii publicznej sprzed kilku lat. Zapytano wtedy ludzi w obwodzie woroneskim, co jest dla nich ważniejsze: wolność czy porządek. 84 procent pytanych wybrało porządek.

To znaczy, że nowa klasa średnia odpuści walkę?

Nie. Nadal będzie się sprzeciwiać, ale to ciągle zbyt mała klasa, aby móc przeforsować jakieś zmiany. Putin będzie sprawował rządy bardzo ostrożnie, bo na pewno nie chce, aby doszło do wybuchu niezadowolenia. Gdyby musiał posunąć się do przemocy, to takie starcia mogłyby prowadzić do rewolucji. A Putin rządzi bardzo sprytnie. Daje pewną swobodę i dopuszcza jakiś stopień wolności słowa w telewizji czy w gazetach. Dlatego się nie spodziewam, aby przez najbliższe sześć lat Putin ustąpił.

A co się stanie z Dmitrijem Miedwiediewem?

Był już premierem i może być znowu premierem. Nie będzie jednak w żaden sposób przeszkadzał Putinowi. Zresztą chociaż jako prezydent Miedwiediew dużo mówił o reformach, to po kilku latach widać doskonale, że niewiele z nich udało mu się wcielić w życie. To były tylko puste obietnice.

Sam Putin też będzie teraz musiał chyba dużo Rosjanom naobiecywać?

Nie, na pewno nie tak dużo. Dmitrij Miedwiediew, ponieważ sam jest prawnikiem, to bardzo dużo mówił o wprowadzeniu w Rosji rządów prawa, czego oczywiście nie zrobił. Władimir Putin jako były agent służb bezpieczeństwa nie musi obiecywać reform. I ja się tych reform nie spodziewam.

Aby uspokoić sytuację w Rosji, będzie szukał wroga zewnętrznego? Już oskarżył Stany Zjednoczone o zachęcanie rosyjskiej opozycji do protestów.

To prawda. Putin wygłosił mowę parę tygodni temu, w której oskarżył Zachód, a zwłaszcza Stany Zjednoczone o mieszanie się w wewnętrzne sprawy Rosji. Przekonywał, że dysydenci i członkowie rosyjskiej opozycji są zachęcani i opłacani przez Amerykę. Mimo że ta argumentacja znana jest z czasów Związku Sowieckiego – ktokolwiek nie zgadzał się ze Stalinem, był oskarżany o to, że jest agentem Zachodu – to wciąż trafia do większości Rosjan. Takie słowa wypowiedziane przez Putina to jednak jasny sygnał, w którym kierunku będzie szła rosyjska dyplomacja po wyborach. Jego polityka zagraniczna będzie bardziej antyzachodnia.

Czy znaczy, że mogą również się zaostrzyć relacje rosyjsko-polskie?

Niekoniecznie. Głównym przeciwnikiem Rosji jest jednak Ameryka. Z Europą – i z Polską też – władze w Moskwie chcą mieć dobre stosunki, bo dzięki europejskiej pomocy Rosjanom łatwiej jest rywalizować z Chinami. Nie spodziewałbym się więc po wyborach kolejnego resetu w stosunkach między Rosją a Stanami Zjednoczonymi.

Richard Pipes jest  amerykańskim historykiem  i sowietologiem. Specjalista historii Rosji, były doradca prezydenta  USA Ronalda Reagana  ds. Rosji i Europy Środkowej

Miał pan chociaż cień wątpliwości, kto wygra wybory w Rosji?

Richard Pipes:

Pozostało 98% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości