– PSL ma długie doświadczenia bycia jednocześnie w koalicji i w opozycji – powiedział Leszek Miller, lider SLD, na wieść o kontrowersyjnej kampanii informacyjnej PSL dotyczącej reformy emerytalnej. W poniedziałek opisała ją "Rz" – ludowcy na plakacie przedstawiają wynegocjowane przez siebie elementy reformy emerytalnej jako dobrodziejstwo i zestawiają je z "restrykcyjnymi" propozycjami PO. Wydźwięk plakatu jest jednoznaczny – w koalicji PSL jest dobrym, a PO złym policjantem. Nic dziwnego, że Stefan Niesiołowski uznał kampanię za nielojalność wobec partii współrządzącej.
Do tej pory ludowcy nigdy nie stawiali Platformy w sytuacji, w której musiała odpowiadać na pytania o trwałość koalicji. Cała poprzednia kadencja przebiegła bezboleśnie, a w każdym razie konflikty nie oglądały światła dziennego. Teraz niespodziewanie ludowcom zależy na publicznym akcentowaniu różnic między nimi a PO. Bo historia z plakatem nie jest jedyna. Ludowcy od początku dystansowali się od reformy emerytalnej i zgłaszali coraz to nowsze pomysły na jej ulepszenie. Teraz zaś wzięli na tapetę reorganizację sądownictwa zaplanowaną przez ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, który chce łączyć małe sądy, żeby wszystkie były jednakowo obciążone pracą. Ludowcy publicznie protestują przeciwko tym planom, bo twierdzą, że mają lepsze pomysły na tę reorganizację. I prawdopodobnie nie będzie to ostatnie pole konfliktów z PO.
W poprzednich koalicjach, gdy ludowcy tworzyli gabinety razem z SLD, takie wyraźne dystansowanie się od linii rządu kończyło się rozpadem koalicji. Dlatego właśnie Miller dobrze wie, o czym mówi, bo w czasach, gdy sam był premierem, ludowcy testowali jego cierpliwość, podobnie jak dziś testują premiera Donalda Tuska. Jednym z elementów tego testu było głosowanie przeciwko winietom, z których rząd Millera chciał sfinansować budowę autostrad. To była bezpośrednia przyczyna zerwania koalicji po niespełna półtora roku wspólnych rządów. W 1997 roku ludowcy też mocno odcinali się od rządu Włodzimierza Cimoszewicza, w którym zasiadali. A im bliżej było wyborów, tym ich opozycyjność stawała się wyraźniejsza. Teraz jednak sytuacja jest inna, bo do wyborów pozostało trzy i pół roku, a więc sondaże jeszcze nie skłaniają partii do histerycznych gestów. Nic też nie wskazuje na to, by ludowcy byli gotowi wycofać się ze współrządzenia. Za to najwyraźniej chcą zepchnąć całą polityczną odpowiedzialność za niepopularne reformy na PO. – Wiedzą, że Tusk jest osłabiony i ugrywają, co się da – komentuje tę sytuację były premier Józef Oleksy.
Jeżeli szef rządu to wytrzyma, to koalicja będzie trwała. Za to opozycyjność PSL może narastać.