Reklama
Rozwiń

Piotr Gociek wspomina dzień katastrofy smoleńskiej

„Pamiętam, że zabrakło nam ściany. To była ściana – kolumny jutrzejszej gazety. Strona 28. Strona 36. Strona 57. Boże, ile jeszcze tych stron. Strona 68. Na każdej stronie pożegnalne sylwetki. I kolejna. I jeszcze jedna. Następna. Ile można się tak żegnać?” – wspomina 10 kwietnia 2010 r. publicysta „Uważam Rze”

Publikacja: 07.04.2012 11:24

Piotr Gociek wspomina dzień katastrofy smoleńskiej

Foto: W Sieci Opinii

Piotr Gociek pisze, że jego pamięć z tamtego dnia wypełniają dwie rzeczy – wnętrze taksówki i telefon komórkowy:

Nie chodzi o jakąś jedną, wybraną taksówkę – w mojej pamięci zlały się po prostu w jedno wszystkie te wypełnione mdlącą wonią zapachowych choinek wnętrza; wnętrza samochodów, w których zasypiałem w drodze z redakcji do domu; w których drzemałem, jadąc z powrotem do redakcji.

Telefon dzwonił ciągle albo ja dokądś dzwoniłem. Nie skarżę się. Taka robota. Tylko że ten drań telefon (…) nauczył się wtedy żyć własnym życiem, szczególnie, gdy przychodziło do przewijania listy numerów, które chciałem wybrać. I dziwnym trafem zawsze trafiałem na nazwisko, które przecież już wysłaliśmy do drukarni zapakowane w czarny prostokąt nekrologu; jakby mój porysowany aparat upierał się, żebym dzwonił w miejsca, w których już nikt nie odbierze więcej żadnego telefonu.

Publicysta wspomina także pracę nad składem gazety tamtego tragicznego dnia:

Pamiętam, że zabrakło nam ściany. Między drzwiami klatki schodowej a przejściem do drugiej części redakcji wisiał karnisz, na karniszu żabki, a do żabek zwykle przypinaliśmy próbne wydruki stron. To była ściana – kolumny jutrzejszej gazety. Zazwyczaj było ich kilka, niekiedy kilkanaście. Tym razem ściana skończyła się nawet nie w połowie ani w jednej czwartej numeru.

Reklama
Reklama

Pamiętam, jak powtarzałem bezgłośnie „Może wszyscy byli na to samo chorzy / te same nad karkiem okrągłe urazy / przez które do ziemi dar odpłynął Boży / ale nie ma znaków że to grób zarazy”, bo stara, piosenka Jacka Kaczmarskiego „Katyń” tłukła mi się po głowie i nie chciała umilknąć.

Jak pisze, pamięta też „wagary”:

Nie ja jeden wagarowałem, wymykaliśmy się z redakcji pojedynczo, jak sztubaki na papierosa ćmionego pośpiesznie za szkolnym śmietnikiem. „Wychodzę do sklepu”, „Przestawię samochód”, „Muszę rozprostować nogi”. I dziwnym trafem zwykle owa przerwa trwała mniej więcej tyle, ile zajmował szybki marsz spod redakcji na Krakowskie Przedmieście i z powrotem. I ja nigdy o szczegóły nie pytałem, i mnie nikt o szczegóły nie pytał.

Oraz… mgłę:

Pamiętam, że jadłem, lecz co jadłem – nie pamiętam. Że się uśmiechałem, lecz nie wiem do kogo. I pamiętam, że prześladowała mnie mgła. I że zapisałem wtedy, że mnie prześladowała. I że tamte słowa do dzisiaj brzmią wewnątrz mojej głowy. Bo znalazłem ją. Znalazłem mgłę w wierszu (Zbigniewa Herberta):

Szczęśliwy święty Jerzy / z rycerskiego siodła / mógł dokładnie ocenić / siłę i ruchy smoka
pierwsza zasada strategii / trafna ocena wroga / Pan Cogito / jest w gorszym położeniu
siedzi w niskim / siodle doliny / zasnutej gęstą mgłą
przez mgłę nie sposób / dostrzec  / oczu pałających / łakomych pazurów / paszczy
przez mgłę / widać tylko / migotanie nicości

potwór Pana Cogito / pozbawiony jest wymiarów
trudno go opisać / wymyka się definicjom / jest jak ogromna depresja / rozciągnięta nad krajem
gdyby nie duszny ciężar / i śmierć którą zsyła / można by sądzić / że jest majakiem / chorobą wyobraźni
dowodem istnienia potwora / są jego ofiary
jest to dowód nie wprost / ale wystarczający (…)”

Reklama
Reklama

Publicysta dodaje:

Pomyślałem wtedy (i zapisałem): „Mgła. Wyziewy z brzucha potwora. Od wieków uczymy się żyć u boku potwora. Nawet gdy wydaje się, że potwór śpi, jego oddech zatruwa niebo. W tamtym lesie od siedemdziesięciu lat nie śpiewają ptaki. Nie mogły ich ostrzec. Z brzucha potwora wracają tylko ciała naszych umarłych”

Może wszyscy byli na to samo chorzy.
Na pewno byli na to samo chorzy.

Piotr Gociek pisze, że jego pamięć z tamtego dnia wypełniają dwie rzeczy – wnętrze taksówki i telefon komórkowy:

Nie chodzi o jakąś jedną, wybraną taksówkę – w mojej pamięci zlały się po prostu w jedno wszystkie te wypełnione mdlącą wonią zapachowych choinek wnętrza; wnętrza samochodów, w których zasypiałem w drodze z redakcji do domu; w których drzemałem, jadąc z powrotem do redakcji.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy polskimi śmigłowcami AH-64E będzie miał kto latać?
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama