Po tym, jak "Gazeta Wyborcza" opublikowała wykaz pokazujący, na co dwie główne partie wydawały pieniądze z państwowych dotacji - przyznając je zaprzyjaźnionym ludziom mediów i nauki - nie mogło być inaczej. Medialni konkurenci mogli sobie na "niepokornych" i "niezależnych" dziennikarzach poużywać do woli. I to całkowicie słusznie, bo ich kompromitacja i hipokryzja jest ewidentna. Z okazji do besztania swoich krytyków nie mógł nie skorzystać również Tomasz Lis, który zrobił to zresztą w swoim niepodrabialnym, pełnym prymitywnego wdzięku stylu. W tekście o wiele mówiącym tytule "Niepokorne utrzymanki", czytamy:
Naprawdę wzruszyłem się czytając informacje o finansowaniu radia pana Skowrońskiego oraz pana redaktora Janeckiego z pieniędzy od PIS, czyli sponsorowaniu ich przez nas, podatników. I uśmiałem się. Niepokorni, niepodległościowcy i patrioci za pieniądze PIS-u robią dobrze prezesowi i robią wodę z mózgu ludziom. Mamy to czarno na białym. Moralista Skowroński, klezmer pana Kaczyńskiego, daje kolejne dowody totalnej moralnej degrenolady tłumacząc ten żałosny sponsoring. Moralista Skowroński brał pieniądze od PIS, bo w sprawie mediów ma takie same poglądy jak PIS. Cudowne!
- pisze Lis, po czym przystępuje do litanii wyliczającej którzy to "niezależni" dziennikarze otrzymywali fundusze od PiS, przypominając przy tym powiązania ze SKOK-ami, Macierewiczem i tym podobnymi. Na temat swojej niezależności, pracujący dla "odpolitycznionej" Telewizji Publicznej Lis, miał zaś do powiedzenia tyle:
Oczywiście za dobrze znam mechanikę prawicowego internetowego mobu, by nie wiedzieć co za chwilę przeczytam we wpisach pod tym tekstem. Przeczytam więc tysięczny raz, że Lis dostaje pieniądze z abonamentu. Nie pomoże tłumaczenie, że w ciągu ponad pięciu lat telewizja publiczna zarobiła dzięki mojemu programowi dziesiątki milionów złotych, będzie tego już pewnie pod 100 milionów).
I tu pojawia się problem. Jak bowiem wyniki finansowe programu red. Lisa mają się do jego niezależności i obiektywizmu? Czy nie jest tak, że on również - jak krytykowani przez niego dziennikarze - za publiczne pieniądze "robi ludziom wodę z mózgu"? W swoim publicystycznym zapędzie i wściekłej pisaninie Lis wydaje się zapominać też o innym szczególe. Podobnie jak PiS wspierał "swoich" dziennikarzy, tak PO łożyła na swojaków: publikujących w mediach Agory (zresztą nie tylko) publicystów Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetko, byłego wicenaczelnego "Newsweeka" Aleksandra Kaczorowskiego i niezawodnego socjologa prof. Radosława Markowskiego, który zasłynął m.in. takimi analizami.